Ostrołęka. A może by tak popływać... rowerem?

Czytaj dalej
Robert Majkowski

Ostrołęka. A może by tak popływać... rowerem?

Robert Majkowski

Jedyny w swoim rodzaju pływający rower ma właśnie za sobą pierwszy poważny „rejs”: z Laskowca do Ostrołęki. Stworzył go Zbigniew Tryc, z pomocą Aliny Sułkowskiej

Te dwa niezwykłe rowery to jedyne takie egzemplarze na świecie. Ich pomysłodawcą jest Zbigniew Tryc, któremu pomagała partnerka - Alina Sułkowska z Ostrołęki. TryCros, bo tak nazywa się to cacko, zrodził się z miłości do przyrody, sportu i z chęci przywrócenia życia na rzekach. Niedawno para odbyła na nim podróż z Laskowca do plaży w Ostrołęce.

Najlepsze są proste pomysły

A co to jest? Gdzie to można kupić i ile kosztuje? - z takimi reakcjami spotykają się, gdy dopływają swoimi rowerami do brzegu lub pomostu. Tak, to nie pomyłka - dopływają! TryCrosem możemy bowiem nie tylko jeździć po ścieżkach rowerowych, ulicach. Ma on dodatkowe „koła”, a dokładnie - pływaki, które przymocowane są za pomocą składanych uchwytów. Pływaki są pompowane i pełnią niebagatelną rolę: są stabilizatorami utrzymującymi rower na wodzie. Ale nie wprawiają go w ruch. Robimy to sami, pedałując: pływać po rzece czy jeziorze możemy dzięki łopatkom mocowanym do tylnego koła roweru. Ot, cała tajemnica jednośladu, który gdziekolwiek się pojawia, wzbudza ogromne zainteresowanie. Oczywiście, to duże uproszczenie, o niuansach związanych z konstrukcją TryCrosa najlepiej wie jego pomysłodawca, który na co dzień zajmuje się budową i wyposażaniem lakierni proszkowych. Jak wpadł na ten pomysł?

- Razem z Alą wiele spacerowaliśmy nad Narwią - opowiada Zbigniew Tryc. - Raz, że to blisko z Wojciechowic, gdzie mieszkamy, dwa, że nad rzeką jest pięknie, wręcz bajkowo. Ale nie dzieje się tam praktycznie nic: od czasu do czasu przepłynie jacht, straż wodna, motorówka… To wszystko. Chcemy ożywić rzeki, które są u nas puste i zapomniane. Poza tym, wcześniej dużo jeździliśmy na rowerach: dziennie robiliśmy nawet ponad 30 km.

A może kiedyś będzie latać?

Z tych dwóch pasji narodził się właśnie TryCros. Pierwszy jego roboczy projekt powstał w czerwcu ubiegłego roku.

- Gdy Zbyszek pokazał mi rysunek w komputerze, powiedziałam: „Może jeździć, może pływać, w przyszłości będzie i latać?” - przypomina sobie Alina Sułkow ska, która pracuje w Zakładzie Przetwórstwa Mięsnego Getmor w Chrzanowie, a mieszka w Ostrołęce.

Od wizualizacji TryCrosa do jego skonstruowania prowadziła jednak długa, niełatwa droga. Przede wszystkim trzeba było znaleźć tworzywo, z którego powstaną pływaki. Materiały kompozytowe (mata szklana, włókno szklane, żelkoty itp.) jednak nie zdawały egzaminu: nie były dość wytrzymałe, po uderzeniu pękały. W końcu udało się je zastąpić czymś innym, bardziej wytrzymałym.

- Finalnie pływaki wyszły bardzo fajnie - mówi z dumą Zbigniew Tryc.

Całą konstrukcję tworzył w czasie wolnym. Pomagała mu w tym pani Alina. Pierwszy TryCros nie powstawał jednak w Ostrołęce, a w Kobyłce podWarszawą. Należy do pana Zbyszka, drugi to własność ostrołęczanki. Więcej tego typu rowerów na świecie nie ma. Są one chronione Wspólnotowym Wzorem Przemysłowym, czyli takim patentem obowiązującym w krajach Unii Europejskiej.

- Istnieje wprawdzie coś takiego jeszcze jak Aquacykling, ale to po prostu rower wstawiony do basenu i pedałuje się w miejscu - opowiada pan Zbigniew. - Jest też Surf Bike, czyli rower, do którego przymocowany jest katamaran. Ale to co innego niż nasz rower. Te pojazdy nie są tak wszechstronne. TryCrosa można używać w dowolnej kombinacji ustawienia pływaków, może służyć do podróży oraz jako sprzęt do ćwiczeń fitness. Sprawdzi się również zimą jako zjazdowy skibob z napędem.

Pływający rower dla każdego

TryCros gotowy był już w czerwcu. Wówczas prototyp zaczął testować syn przyjaciela pana Zbigniewa. Próby wypadły pomyślnie. TryCrosem można podróżować zarówno po drodze, jak i po jeziorach czy rzekach, bez względu na ich głębokość. Nie miał szans jeszcze sprawdzić się na morzu, ale być może to jeszcze przed nim:

- Gdy podpływały do nas motorówki i wzburzyły wodę, to pięknie bujaliśmy się na falach - opowiada Alina Sułkowska.

Z pływającego roweru może skorzystać każdy, nawet jeśli ze sportem nie miał wiele do czynienia. Cały dodatkowy osprzęt w rowerze dla dorosłego waży około 18 kg. Choć konstrukcja wymaga jeszcze pewnych udoskonaleń: obecnie, aby prawidłowo zamontować pływaki, potrzeba parę śrubek odkręcić, parę poluzować, odpowiednio wszystko ustawić. Pan Zbigniew chce jednak, aby pływaki otwierały się na takiej zasadzie, jak otwierają się klapy bagażników samochodów - za pomocą siłowników gazowych. Sama nauka pływania nie jest trudna.

- A takie pływanie wciąga, nie chce się wracać do cywilizacji - przyznaje pan Zbigniew, który zapytany o technikę „jazdy po wodzie” odpowiada: - Wszystko odbywa się wolniej niż na nawierzchni. Rower nie reaguje błyskawicznie na nasze decyzje.

- Jeśli ktoś lubi jazdę rowerem, to mu się to spodoba - dodaje pani Alina. - A frajda jest dużo większa. Walczy się z naturą, prądami, wiatrem. Trzeba się zastanowić, jak manewrować po zakolach rzeki.

Dla pary ważne jest też jeszcze jedno: obcowanie z naturą. Dodajmy, że w przypadku Narwi i jej brzegu mówimy o naturze dziewiczej. Pani Alina i pan Zbigniew nie tak dawno odbyli wspólnie pierwszy prawdziwy „rejs” na TryCrosie po Narwi. 12 sierpnia wypłynęli z Laskowca, gm. Rzekuń, w stronę plaży w Ostrołęce. Trasę 10 km pokonali w ciągu około 5 godzin. Trwało to pewnie tak długo nie tylko dlatego, że płynęli pod wiatr - w międzyczasie zachwycali się bowiem przyrodą.

- Widzieliśmy przeróżne ptactwo: czaplę białą, siwą, żurawie, łabędzie z małymi, które odpoczywały na „wysepce” - mówi pan Zbigniew.

- Czuliśmy się jak w innym świecie, zupełnie odseparowani od cywilizacji - dodaje pani Alina. - Dzieci powinny oglądać takie cuda natury. I mogłyby tego wszystkiego doświadczyć, podróżując TryCrosem.

Żeby Ostrołęka była stolicą TryCrosu

I tu dochodzimy do kolejnego etapu tego projektu. Po produkcji prototypów czas bowiem na promocję pływających rowerów. Para ma propozycje i zaproszenie do prezentacji roweru w Wyszkowie, Pułtusku i Warszawie. Dostała nawet zaproszenie na listopadowe targi w Norymberdze, ale nasi rozmówcy wahają się, czy jechać do Niemiec, ponieważ co nieco chcą jeszcze ulepszyć w jednośladzie. TryCros zaprezentował się też podczas lipcowych Mistrzostw Polski w Pływaniu na Byle Czym w Augustowie i spotkał się z dużym zainteresowaniem.

- Nasze plany są niezmienne: chcemy, aby TryCros stał się atrakcją w Ostrołęce. Żeby Ostrołęka stała się stolicą TryCrosu - zgodnie mówią.

Próbują swoimi rowerami zainteresować firmy, polityków, samorząd miasta (wciąż czekają na odpowiedź prezydenta Ostrołęki w tej sprawie). Szukają wsparcia wszędzie gdzie to możliwe. Póki co, nie myślą o założeniu firmy, bo, jak mówią:

- O innowacjach wiele się mówi, a niewiele robi, by miały lepszy start. Podatki i inne opłaty rozłożyły już wiele dobrych projektów.

Może lokalni przedsiębiorcy zechcą im przyjść z pomocą? Tak jak pisaliśmy powyżej, najbardziej zależy im na tym, aby ich rower został w Ostrołęce.

- Nikt do tego miasta nie przyjeżdża w celach rekreacyjnych, turystycznych, żeby po prostu wypocząć - tłumaczy pan Zbigniew. - Mamy wiele do pokazania nie tylko w Ostrołęce, a rzeka płynie „odłogiem”, TryCros mógłby przyciągnąć ludzi do Ostrołęki - mówi, dodając, że mogłaby gdzieś nad Narwią powstać na przykład wypożyczalnia takich rowerów: nieważne czy miejska, czy prywatna. - Ruch turystyczny i napływ gości zwiększy popyt na usługi w restauracjach, hotelach czy w handlu - dodaje.

- Czy tylko Mazury mają żyć z turystyki? - pyta na koniec pani Alina.

Robert Majkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.