Wojciech Łukaszewski

91-letni Stanisław Grzyb dzieli się bolesnymi wspomnieniami

91-letni Stanisław Grzyb dzieli się bolesnymi wspomnieniami
Wojciech Łukaszewski

Wychowywałem się bez ojca. Nasze życie rodzinne zostało zaburzone 17 czerwca 1942 r., kiedy Niemcy zabili mojego ojca, Józefa - wspomina 91-letni Stanisław Grzyb, mieszkaniec wsi Orzoł w gminie Baranowo.

Mieszka z żoną Ireną, córką Krystyną oraz wnukiem Tomaszem, który prowadzi gospodarstwo rolne. Wychował wraz z żoną dwie córki: Alinę i Krystynę, doczekali pięciu wnuków: Mariusza, Agaty, Tomasza, Łukasza, Jacka oraz pięciorga prawnuków: Michała, Marka, Dominiki, Alicji i Łucji.

Ojciec Stanisława, Józef Grzyb urodził się 14 maja 1900 r. w Baranowie, jako syn Jana i Małgorzaty z domu Krawczyk. Gospodarstwo rolne prowadził we wsi Orzoł. Już od młodych lat wzrastał w duchu patriotyzmu, co przełożyło się na jego późniejsze wstąpienie do Polskiej Organizacji Wojkowej (POW), założonej przez Józefa Piłsudskiego. Józef Grzyb, świadomy zagrożenia ojczyzny ze strony bolszewików, wstąpił do Armii Polskiej, która stanęła w obronie młodego niepodległego państwa polskiego. Tym samym w momencie największego przesilenia konfliktu polsko-bolszewickiego, Józef brał udział w Bitwie Warszawskiej 15 sierpnia 1920 r., zwanej również „Cudem na Wisłą”. Za swoje zasługi na rzecz walki o niepodległość Polski został odznaczony Medalem Niepodległości. W swojej rodzinnej wsi przez wiele lat pełnił funkcję sołtysa.

Początki konspiracji

Gdy wybuchła II wojna światowa, w Baranowie i okolicznych wsiach było duże zamieszanie. Początkowo wkraczający najeźdźcy hitlerowscy zostali wyparci przez Wojsko Polskie. Niemcy w popłochu zostawiali swój ekwipunek. Józef Grzyb wraz z synem Stanisławem znaleźli porzucony przez Niemców motocykl z boczną przyczepką. Ażeby nie narazić się nacierającym z powrotem Niemcom, Józef postanowił, że motocykl zostanie zakopany. Powiedział synowi, że z kół motocykla będzie można zrobić jakąś przyczepkę (tego motocykla do dziś nie odnaleziono). Tymczasem w nieodległym Baranowie zawiązywały się struktury konspiracyjne. Pierwszą organizacją podziemną w gminie Baranowo była powstała w połowie października 1939 r. Komenda Obrońców Polski, której założycielem i komendantem był pracownik miejscowej mleczarni Bronisław Talar. W wyniku niedochowania zasad konspiracyjnych, 16 kwietnia 1940 r. nastąpiły aresztowania członków KOP. Józef Grzyb, powodowany ojcowską troską, mawiał wielokrotnie swojemu synowi Stanisławowi, żeby nie wstępował do żadnej organizacji podziemnej oraz żeby nie „mieszał się w politykę”. Jednak Stanisław, podobnie jak jego koledzy, postanowił wstąpić do Armii Krajowej. W gminie Baranowo funkcjonowały trzy pełne plutony AK, natomiast w ramach akcji „Burza” ich liczebność wzrosła do sześciu. Jednym z nich był pluton II w miejscowości Orzoł, którego dowódcą był Józef Szcześniak. Do tego plutonu właśnie należał Stanisław Grzyb. Wspomina, że wraz z kolegami ze wsi mieli brać nawet w udział w powstaniu warszawskim, lecz w tym czasie został zabrany przez Niemców do kopania okopów.

Rodzinny dramat

Rok 1942 r. okazał się niezwykle trudny dla rodziny Grzybów z Orła. Stanisław razem ze starszym bratem Zygmuntem, młodszym bratem Józefem (mieszka obecnie obok Stanisława w Orle) oraz siostrami Zofią (mieszka w Baranowie) i Kazimierą (mieszka w Parciakach) zostali półsierotami. Wszystko za sprawą niewybuchu, który Niemcy znaleźli w lesie w Parciakach Stacji. Najprawdopodobniej pocisk pochodził jeszcze z I wojny światowej, jednak wtedy żaden z przeprowadzających dochodzenie niemieckich żandarmów nie pokusił się, aby dokonać dokładnej ekspertyzy znaleziska. Sprawa niewybuchu okazała się na tyle ważna dla Niemców, że 10 czerwca 1942 r. aresztowali 22 mieszkańców powiatu przasnyskiego. Spośród mężczyzn wybrano tych, którzy w jakikolwiek sposób działali na rzecz niepodległości Polski. Aresztowali byłych „peowiaków”, dobrze gospodarujących rolników oraz miejscowych przedsiębiorców.

Przetrzymywani byli w podziemiach przasnyskiego klasztoru, które Niemcy zaadaptowali na więzienie. 17 czerwca 1942 r. przewieźli zatrzymanych na grzebowisko końskie przy ulicy Zawodzie. Tam dokonali makabrycznej zbrodni.

Józef Grzyb był rozstrzelany w pierwszej piątce razem z Józefem Gaciochem i Aleksandrem Stolarczykiem z Jastrząbki-Łęgu, Stanisławem Tabaką z Jastrząbki-Zabrodzia oraz Feliksem Szymańskim, leśniczym z Majdanu. Świadkami egzekucji byli sołtysi, komisarze ze wszystkich gmin powiatu oraz wojsko. Na uwięzionych czekały już karabiny maszynowe.

Według opisu naocznych świadków otyły major niemiecki przed egzekucją wygłosił przemówienie:

„Dziś będzie rozstrzelanych 22 Polaków. Gdy wy, sołtysi będziecie przechowywali ludzi, kładli żelastwo na tory, palili sterty, to tak z wami postąpimy jak z tymi. My nie żartujemy.”

Niemiecki komendant kazał wystąpić z plutonu egzekucyjnego pięciu ochotnikom. Nikt się nie zgłosił, wobec tego wyznaczył 10 żołnierzy, tak, aby dwóch strzelało do jednego skazańca. Rozpoczęło się nerwowe napięcie. Józef Grzyb, który stał razem z pozostałymi czterema towarzyszami niedoli, zginął od kul niemieckich żołnierzy. Wcześniej związano jeszcze wszystkim ręce drutem kolczastym. Stali nad wykopanym wcześniej przez innych Polaków dołem śmierci. Gdy padły strzały, nad dołem stał jeszcze leśniczy z Rupina, Feliks Szymański, którego nie trafił żaden pocisk. Natychmiast niemiecki żandarm Niklewicz wepchnął go do dołu i zastrzelił. Kolejni więźniowie byli zabijani w analogiczny sposób. Rzucających się w konwulsjach straceńców dobijano.

W tym dniu zginęło 22 Polaków, mieszkańców powiatu przasnyskiego: Stanisław Berg z Gaczysk, l. 23, robotnik; Wacław Dąbek z Bud Rządowych, l. 45, rolnik, żołnierz AK; Józef Gacioch, ur. 1896 we wsi Jastrząbka-Łęg, rolnik; Stanisław Gójski, ur. 1903 w Żelaznej, robotnik; Jan Grędziński, pracował na szosie w Starej Wsi; Józef Grzyb, ur. 1900 w Baranowie, rolnik ze wsi Orzoł, członek POW; Henryk Karpiński, rolnik z Leszna, ur. 1877 w Lesznie; Józef Kowalczyk, ur. 1917 w Gaczyskach, rolnik; Piotr Mierzejewski, l. 50, ur. w Żebrach-Perosach, młynarz z Janowiąt; Tytus Mossakowski, ur. 1914 w Baranowie, sklepikarz; Jan Obrębski, ur. 1904 w Rupinie, rolnik z Rupina; Julian Podosowski, l. 65, sekretarz nadleśnictwa w Pruskołęce; Jan Prusik, ur. 1888 w Żelaznej, rolnik; Stanisław Sekuna, ur. 1895 w Helenowie, rolnik z Bogatego, czł. POW, żołnierz AK; Henryk Stefański, wysiedlony, przebywał na terenie gm. Baranowo; Aleksander Stolarczyk, ur. 1900 w Jastrząbce-Łęgach, rolnik; Leopold Szczeciński, l. 45, ur. w Janowiętach, rolnik; Feliks Szymański, l. 46, leśniczy z Majdanu k. Baranowa; Stanisław Tabaka, ur. we wsi Jastrząbka-Zabrodzie, rolnik; Leopold Szczeciński, rolnik z Janowiąt oraz dwóch innych zakładników nieznanych z imienia i nazwiska.

Powojenna ekshumacja

Po zakończonych w 1945 r. działaniach wojennych postanowiono ekshumować straconych na grzebowisku końskim. Ich szczątki przeniesiono na cmentarz parafialny w Przasnyszu. Podczas prac ekshumacyjnych w 1945 r., 19-letni wówczas Stanisław Grzyb osobiście odwiązywał drut, którym oplecione były ręce jego ojca Józefa. Po ekshumacji ciała złożono do trumien i odprawiono uroczystą mszę św. żałobną, w której brali udział miejscowi notable, młodzież gimnazjalna, a także wojsko, które oddało salwę honorową.

Było nam bardzo ciężko

Pan Stanisław, już jako sędziwy mężczyzna z rozrzewnieniem wspomina swojego ojca, którego stracił podczas okupacji niemieckiej.

- Gdyby ojciec żył, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. Na pewno byłoby nam łatwiej, a tak musiałem pomagać w gospodarstwie mamie, która miała na wychowaniu mnie i rodzeństwo. Było nam bardzo ciężko. Szczególnie po przejściu linii frontu, kiedy Niemcy ograbili nas z inwentarza żywego, a wkraczający żołnierze sowieccy dopełnili ogromu nieszczęścia, szabrując okoliczne gospodarstwa i dokonując gwałtów na kobietach. W naszym gospodarstwie brakowało dosłownie wszystkiego. Żywiliśmy się nadgniłymi ziemniakami wydobytymi z dołów, tzw. kopców. Sól potasową używaną do celów przemysłowych moja mama odparowywała na blasze kuchni, tak aby pozbyć się jej kolorowego zabarwienia - wspomina pan Stanisław. - Gdyby przyszło mi przeżywać to wszystko raz jeszcze, chyba nie chciałbym żyć - dodaje.

Ostatnia misja

Stanisław Grzyb bardzo interesuje się bieżącą sytuacją społeczno-polityczną w kraju. Jednak wspomnienia związane z jego ojcem dosyć często wracają. Jak tylko nadarza się okazja, wyrusza z wnukiem Tomaszem do Przasnysza, aby odwiedzić grób swojego ojca oraz miejsce jego egzekucji. Na miejscu stracenia zakładników przed laty wybudowano symboliczny pomnik, który obecnie ulega stopniowej destrukcji. Pan Stanisław wysłał w tej sprawie pismo do przasnyskiego magistratu z prośbą, aby umiejscowiono na pomniku nową tablicę pamiątkową z imionami i nazwiskami straceńców, jednak miejscowi włodarze nie wyrazili większego zainteresowania tą inicjatywą. Stanisław Grzyb chciałby, aby historia sprzed 75 lat była znana miejscowemu społeczeństwu.

- Wiedza o tamtym wydarzeniu zanika, a przecież jesteśmy to dłużni tym niewinnym ludziom, którzy zginęli. To ważne, aby przetrwała o nich pamięć - dodaje.

Wojciech Łukaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.