Agroturystyka to nie tylko ekologiczne jadło i leniuchowanie na łonie natury

Czytaj dalej
Beata Modzelewska

Agroturystyka to nie tylko ekologiczne jadło i leniuchowanie na łonie natury

Beata Modzelewska

Tuż przy granicy z województwem podlaskim leży Szkwa, nieduża wieś w gminie Lelis. Gospodarstwa agroturystycznego, prowadzonego tam przez Stanisława Polewacza, nie sposób przegapić.

Wzrok przejeżdżających przez wieś na pewno przyciągnie pięknie ozdobiona brama i stojący tuż za nią, po lewej, drewniany dom (przed nim zaś są plenerowe szachy, altanka, ogródek i „szkielet” sauny - w budowie). Po prawej - kącik wypoczynkowy na powietrzu, z akcentami kurpiowskimi.

„W gospodarstwie nie wyklucza się obecności duchów i ciurciuloków” - czytamy tabliczkę przy studni żurawiem i altanie krytej strzechą. Miejsce urokliwe, już od wejścia.

Taka przystań dla zdrowia

- Jeszcze wszystko jest w trakcie organizacji - skromnie na komplement reaguje Stanisław Polewacz. Mieszka w Ostrołęce, nieruchomość w Szkwie należała do jego rodziców.

- Trzeba było w pewnym momencie podjąć decyzję: sprzedać czy poszukać na to jakiegoś pomysłu. I przyszło mi do głowy stworzenie takiej przystani dla zdrowia - mówi. Tak też nazwał swoje gospodarstwo agroturystyczne.

Trzy lata temu uzyskał uprawnienia do świadczenia usług agroturystycznych, w ub. roku ruszył z modernizacją gospodarstwa.

W drewnianym domu - starym, kurpiowskim - przygotowane zostały pokoje w stylu ludowym: właściciel nie zabierał stąd starych mebli (jedynie je odnowił), nie burzył pieców, kuchni. W podróż do przeszłości kurpiowskiej wsi z pewnością zabiera też zapach tego domu.

Ale Stanisław Polewacz nie zrobił skansenu - zgrabnie połączył tradycję z nowoczesnością i wygodami, bez których nie wyobrażamy sobie dziś życia.

W każdym pokoju, obok starego żelazka, metalowego wiadra czy glinianych naczyń stoi telewizor, lampka.

Idealna, by nią popływać

Gdyby goście nie mieli ochoty na pobyt we wnętrzach na poły ludowych, obok stoi zupełnie nowy, murowany dom, z na wskroś współczesnymi pomieszczeniami (z salą konferencyjną, jadalnią, kuchnią i salką do ćwiczeń).

Za domem - niespodzianka, której w wejściu nie widać. Za zabudowaniami rozciąga się piękny teren, także w trakcie zagospodarowania.

- Tu jest boisko do siatkówki plażowej, tu będzie kort tenisowy, nieduże pole golfowe, plac zabaw. - Pokazuje gospodarz. Prowadzi do drewnianej altanki w centralnym miejscu tego placu. Obok niej, zawieszony nad wodą taras z miejscami do siedzenia (pod dachem).

- Tu można sobie ognisko czy grilla rozpalić, ryby połowić w stawie - opowiada.

Właściciel zaprasza do kontynuacji spaceru. Przechodzimy przez mostek, dochodzimy do rzeki.

- Czyż nie jest piękna? - Stanisław Polewacz mówi o Szkwie, wąskiej rzeczce, na tym odcinku nieuregulowanej, która spiętrza się na wysokości jego działki. Trudno się z nim nie zgodzić. - Idealna, by nią popływać. Jest czym: mam łódkę, ponton, kajaki. W lewo jest około 10 km zakoli. Naprawdę malowniczy odcinek - opisuje. - A w tym miejscu przed wojną był młyn. - Gospodarz pokazuje pobliski teren.

Należał do Niemca, który mieszkał w Elblągu. Był najbogatszym człowiekiem w okolicy. Była tu kiedyś zapora i most

Marzeniem Stanisława Polewacza jest organizowanie w „Przystani zdrowia” turnusów zdrowotno-kondycyjnych. Już je zresztą ogłasza. Są przeznaczone dla osób z obniżonym poziomem wydolności fizycznej, z zaburzeniami fizycznymi związanymi ze stresem, z bólami kręgosłupa, z zaburzeniami równowagi, z obniżoną sprawnością wynikającą z wieku, z nadwagą.

Wypoczynek w rozśpiewanym sadzie

„To wiedzieli już za Mieszka, że u Stepnowskich się dobrze mieszka” - takiej oto treści mały szyld wisi na kominku w domu „Pod jabłoniami”. Gospodarstwo agroturystyczne „Pod jabłoniami” znajduje się w małej wiosce Jemieliste, w gminie Goworowo. Jest to niewielkie gospodarstwo z pięknym sadem i stawem. Każdy może tu odnaleźć zarówno ciszę i spokój, jak i przeżyć niezapomnianą imprezę.

Posiada ono również bardzo dobre warunki do aktywnego spędzania czasu. Na terenie gospodarstwa wyznaczone są place do gry w piłkę nożną, siatkówkę oraz koszykówkę. Ponadto goście mogą pograć w tenis stołowy, speed badminton czy też skorzystać z rowerów, a dla najmłodszych jest huśtawka ze zjeżdżalnią. W altanie można spotkać się przy pieczeniu kiełbaski z grilla. Dla miłośników wędkarstwa jest staw z możliwością kąpieli.

Właścicielami gospodarstwa agroturystycznego są Elżbieta i Waldemar Stepnowscy.

Działalność agroturystyczną rozpoczęli w 2003 r. Wśród licznie odwiedzających to miejsce, państwo Stepnowscy bardzo mile wspominają… grupę saperów. Wojskowy utwór „Rezerwa” w ich wykonaniu słyszała cała wieś. Zaś „najdłuższy” ich gość - i nie chodzi o długość pobytu a o wzrost - mierzył 202 cm i był to wujek znanej wokalistki Agnieszki Chylińskiej.

- Gdy usłyszałem, że pan ma tyle wzrostu martwiłem się, czy oby na pewno zmieści się w łóżku. Na szczęście wszystko się udało - mówi Waldemar Stepnowski. Ów „najdłuższy” gość wielokrotnie tu przyjeżdzał.

Pani Elżbieta słynie z przepysznej szarlotki z jabłek z ich sadu. A rośnie w nim 260 drzew. Z tego względu, że pan Waldemar jest wielkim miłośnikiem piosenki, zainicjował spotkania pod nazwą „Rozśpiewany sad”. Do współpracy zaprosił Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Goworowie, a uczestnikami spotkania są jego goście, koła gospodyń wiejskich, partnerzy z partnerstwa na rzecz rozwoju turystyki „Gowor”. Pan Waldemar jest też słuchaczem ostrołęckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Tu należy do sekcji teatralnej, i już można było podziwiać jego talent aktorski podczas sztuki pt. „Biuro matrymonialne”. Ponadto bardzo lubi przemierzać dalekie trasy na rowerze.

Zapraszajcie więc, drodzy Czytelnicy, swoich znajomych i Polski i zagranicy do nas, na północno-wschodnie Mazowsze. Turyści znajdą tu nie tylko ciszę, świeże powietrze, ekologiczną żywność. Bo nasze gospodarstwa idą z duchem czasu, wzbogacając stale ofertę. Goście poznają też wielu sympatycznych ludzi, takimi są choćby bohaterowie tego artykułu.

Beata Modzelewska

W zawodzie dziennikarza od ponad 25 lat: najpierw z radiowym mikrofonem, potem z telewizyjną kamerą, w ostatnich latach - "z piórem".


 


Moja przygoda z "Tygodnikiem Ostrołęckim" zaczęła się w 2004 roku.


 


Od lipca 2017 roku jestem redaktor naczelną "Tygodnika Ostrołęckiego" i www.to.com.pl.


Dziennikarstwo to nie tylko mój zawód - to moja wielka pasja.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.