Chcą być ojcami na pełen etat, ale stają się niedzielnymi: "Mam szczęście, że widuję dziecko regularnie"

Czytaj dalej
Fot. fot ilustracyjne/pixabay
Wojciech Pierzchalski

Chcą być ojcami na pełen etat, ale stają się niedzielnymi: "Mam szczęście, że widuję dziecko regularnie"

Wojciech Pierzchalski

Nie chcą za dużo mówić o swoich sytuacjach: boją się zdemaskowania i jeszcze większego ograniczenia ich kontaktu z dziećmi. Ojcowie, którzy walczą przed sądami o prawo do spędzania czasu ze swoimi pociechami mówią wprost: „Jesteśmy na straconej pozycji”.

Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „utrudnianie kontaktów z dzieckiem” i ukażą się tysiące historii ojców, którym utrudniany jest kontakt z ich dziećmi. Nam swoje opowiedzieli Maciej i Jarosław.

Temida zasłania oczy, ojciec usta

Obaj obawiają się jednego: że za dużo powiedzą, ich wypowiedzi trafią do sądu, a oni stracą szansę na normalny kontakt z dziećmi. –Podczas rozpraw i całej tej sytuacji, mam wrażenie, że jestem obywatelem drugiej kategorii –mówi Jarosław. Jego walka o normalne kontakty

z kilkuletnim dzieckiem zaczęła się kilka lat temu. –Wolę nie mówić, kiedy dokładnie, ile lat ma dziecko i jakiej jest płci –zaznacza od początku. Obawia się, że wypowiedzi dla prasy mogą wpłynąć na postępowanie, które toczy się przed sądem.

Z Maciejem rozmawiamy przed dniem ojca w czerwcu. –Jestem szczęściarzem, bo teraz już widzę swoje dzieci regularnie, ale były miesiące, że widziałem je tylko kilka razy – opowiada. Jest w trakcie rozwodu ze swoją małżonką. Mimo niezłych warunków widzenia się z dziećmi, obawia się, że niedługo może nadejść gorszy czas.

–Często w trakcie rozwodów sądy orzekają ograniczenie praw rodzicielskich ze względu na konflikt współmałżonków. Wychodzi na to, że po rozwodzie może być mi trudniej widywać dzieci niż teraz. To bardzo krzywdzące, że konsekwencje za konflikt między dwiema osobami, często ponosi jedynie ojciec –ocenia Maciej.

Zarzutów już nie ma, widzenia też nie

Problemy Jarosława z widywaniem dziecka zaczęły się podczas rozwodu. Mężczyzna nigdy nie był oskarżony o stosowanie przemocy czy znęcaniem się nad swoją partnerką. Ale, jeśli już mu się to uda, dziecko widzi sporadycznie.–Zdarzały się sytuacje, że podjeżdżałem odebrać dziecko i nagle okazywało się, że jest przeziębione. Kiedy matka dowiedziała się kiedyś, że mamy jechać na wycieczkę, też nagle dopadła je choroba. To się dzieje notorycznie.

–Kiedyś usłyszałem od matki, że dziecko jest chore i odwołujemy spotkanie. Zadzwoniłem do opiekunki, nic nie wiedziała o przeziębieniu. Jeszcze tego samego dnia zobaczyłem dziecko z matką na placu zabaw–opowiada Jarosław.

Maciej po oskarżeniu przez żonę o stosowanie przemocy psychicznej wobec niej i dzieci został zatrzymany na 24 godziny, które spędził w jednej celi z recydywistą. Gdy został wypuszczony, zastosowano wobec niego m.in. zakaz zbliżania się do żony i dzieci. Po 6 tygodniach, w czasie których kontakt z dziećmi był niemal niemożliwy, sąd zniósł środki wobec mężczyzny, a prokuratura umorzyła postępowanie.

–I tak nadal widywałem wtedy dzieci sporadycznie. Widzieliśmy się może 2, 3 godziny w tygodniu, mimo, że nie miałem zarzutów. W końcu wróciłem do domu i zamieszkałem znowu z małżonką, bo inaczej dzieci bym nie widywał w ogóle – wspomina.

Najgorsza jest bezsilność

Dziś Maciej ma dość korzystne warunki widywania się z dziećmi, uważa jednak, że system stawia ojców na straconej pozycji.
–Sądy, pewnie słusznie, traktują kobietę jako potencjalną ofiarę. Ja tego nie neguję, ale brakuje mechanizmów, które blokowałyby nadużycia ze strony matek. Zazwyczaj rozwody kończą się na tym, że dzieci zostają z matką. Jeśli tak się dzieje, mężczyźni stają się takimi niedzielnymi ojcami. Życie składa się z tego, żeby widzieć siebie w różnych chwilach, także tych trudnych. Jak się jest niedzielnym ojcem, to dziecko widzi tylko ten moment, kiedy ojciec stara się być idealny, a tak nie wygląda życie – zwraca uwagę Maciej.

Jarosław:–Pierwszą reakcją na to wszystko jest złość, potem bezsilność, która jest najgorsza. Ja jestem oszukany, ale przede wszystkim dziecko jest oszukiwane. Kiedyś usłyszałem, że najlepiej się pogodzić z tą sytuacją, bo będę myślał o tym przy każdym śniadaniu. I tak rzeczywiście jest. Walka o kontakt z dzieckiem jest postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Można stracić po drodze pracę, zdrowie, kasę, a i tak się jest zostawionym samemu sobie.

Mężczyzna z powodu utrudnionego kontaktu z dziećmi zaczął korzystać z pomocy psychologa. – Facet w Polsce musi wykonać nadludzki wysiłek, by udowodnić, że zasługuje na bycie ojcem. Musi tłumaczyć się z tego, że kocha swoje dziecko i chce z nim spędzać czas. Moim zdaniem to chore. Przecież jeżeli kogoś kochasz, to prostu chcesz z nim być.

Wojciech Pierzchalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.