Nasi robią karierę w disco polo: jak im się udało?

Czytaj dalej
Fot. Jakub Nurczyk
Iza Ossowska

Nasi robią karierę w disco polo: jak im się udało?

Iza Ossowska

Jak się zostaje gwiazdą disco polo - opowiadają nam Artur Suchcicki, Jacek Gwiazda, chłopaki z Martess i lider zespołu Kristars.

Nie szukam łatwych panien, to nie jest moja wina, chcę takiej, której piękno, to już jest inny wymiar - tymi słowami zaczyna się przebój „Perfekcyjna” - ostatni hit Power Boya, czyli Artura Suchcickiego. Ma ponad 12 milionów wyświetleń na youtube!

29-letni wokalista mieszka w Ostrołęce, a pochodzi z Zastawia, w gminie Wąsewo w powiecie ostrowskim. Od czterech lat pracuje jako strażak zawodowy w Ostrowi Mazowieckiej. Półtora roku temu postanowił spróbować swoich sił w disco polo. Dziś jego trasa koncertowa jest zaplanowana z półtorarocznym wyprzedzeniem, a wideoklipy z jego piosenkami ogląda w internecie kilkanaście milionów fanów.

Artur jako Power Boy zyskał ogromną popularność w bardzo krótkim czasie Jak się w tym wszystkim odnajduje?

Nigdy wcześniej nie śpiewał

- Niestety, w branży disco polo udaje się tylko nielicznym. Konkurencja jest duża. Codziennie wychodzą jakieś nowe produkty. Uważam, że mi się poniekąd udało - przyznaje. - Na sukces składa się wiele czynników. Występując, sprzedajemy przede wszystkim siebie. Nawet nie tyle piosenkę, co swoją osobowość. Trzeba być jakimś, żeby wejść w branżę.

Tekst do ostatniego przeboju Power Boya napisał Piotr Koczocik z zespołu Joker.

- Nawet nie zakładałem, że utwór „Perfekcyjna” będzie tak popularny. Tymczasem na kanale mojego wydawcy ma ponad 12 milionów odsłon - mówi Artur.

Co ciekawe, Artur przed rozpoczęciem kariery nigdy wcześniej nie śpiewał.

- Strażak ze zmiany miał swój zespół weselny, ale robili też swoje produkcje. Wtedy mnie to zafascynowało - przyznaje. - Zapytałem znajomego z branży o możliwości. On powiedział, żebym pojechał do studia, sprawdził jaką mam barwę głosu. Pojechałem z nim trochę dla żartu, dla zabawy. Okazało się że wszystko z moją tonacją jest ok. Pomyślałem wtedy, że wypuszczę jeden numer. Ale nie śpiewałem wcześniej na weselach, nie miałem styczności z muzyką, więc zapisałem się na lekcje wokalne. Trafiłem do pani Agnieszki Świderskiej, do Warszawy. Tam jeździłem pół roku, dwa razy w tygodniu. Po tym czasie uznaliśmy, że trzymanie tonacji, barwa głosu i wszystko co związane z moim wokalem jest w porządku jeśli chodzi o śpiewanie disco polo.

To było w wakacje 2015 roku. Power Boy zgłosił się do Kamila Miśkiewicza, czyli didżeja Sequence. Nawiązali współpracę. Kamil Miśkiewicz stworzył dla Power Boya aranżacje klubowe do jego piosenek.

Napisałem wtedy utwór „VIP Room”. Nikt mnie nie znał. Nie miałem wydawcy. Miałem 300 znajomych na Facebooku. Numer sprzedał się bardzo dobrze. Ma ponad milion wyświetleń. A to była tylko moja produkcja. Byłem zaskoczony. Pomyślałem, że trzeba iść za ciosem.

Efektem kolejnej współpracy z Piotrem Koczocikiem była piosenka „Ubrana we wstyd”.

- Ona okazała się hitem. Pomyślałem, że jest naprawdę dobrze. Miała 4 miliony wyświetleń. Odbiór fanów był dobry. Ale koncertów nadal nie było. Koszty, które poniosłem, były dosyć duże. Aranżacja, teksty i teledyski - wylicza.

Ale Artur się nie poddał. Wyprodukował kolejny utwór - „Księżniczkę”.

- Wypuściliśmy go we współpracy z Piotrem Tatarczukiem - mówi muzyk. - Ten numer otworzył mi drzwi do disco polo, do koncertów. W maju 2016 roku zacząłem występować. A we wrześniu tego samego roku zagrałem na Stadionie Narodowym. Kolana się pode mną wtedy uginały. Wystąpiłem tam obok zagranicznych gwiazd.

Przebój za przebojem

Power Boyowi udało się to, co udaje się nielicznym - tworzy hit za hitem.

- „Perfekcyjna” okazała się dodatkową bombą do „Księżniczki”. Wtedy moja kariera potoczyła się bardzo szybko. Koncerty mamy zaplanowane na półtora roku - mówi z dumą.

Najbliżsi Artura do tej pory nie wierzą w to, co się wydarzyło.

- I ja też nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Rzadko któremu zespołowi to się udaje na samym początku - mówi z uśmiechem.

Czy w związku z tym woda sodowa uderzyła mu już do głowy?

- Myślę, że nie - zapewnia.

Sądzę, że jestem takim samym Arturem, jakim byłem wcześniej dla znajomych. Staram się być normalnym człowiekiem. Gwiazdy są na niebie. A ja po prostu tworzę dobry zespół.

Na koncerty jeżdżą we czwórkę. Przed Power Boyem dość intensywna trasa koncertowa.

- Mamy dwie profesjonalne tancerki. Moim didżejem jest też krajan - Rafał Tyszka - wymienia.

Power Boy zdradza swoje plany. W tym roku wyjdzie około czterech produkcji spod jego ręki. Jedną piosenkę wykona w duecie z zespołem Lover Boy. Ten utwór ukaże się już w przeciągu miesiąca.

- Nagrywamy klip. W święta wychodzi też piosenka-hymn klubu muzycznego Arena w miejscowości Wysoka. I będą jeszcze dwie, trzy produkcje od Power Boya w tym roku. Jedna to numer miłosny, plenerowy - w lipcu, sierpniu. I jeszcze dwie produkcje klubowe. Nie spoczywamy na laurach. Idziemy za ciosem - zapowiada Power Boy.

Jeszcze półtora roku temu Power Boya nikt nie znał. Dziś Artur Suchcicki może się pochwalić dwiema podwójnymi platynowymi płytami za „Perfekcyjną” i „Księżniczkę”.

- Śpiewanie disco polo sprawia mi wiele przyjemności. Kiedy krzyknę hasło w klubie i tysiąc osób mi odpowiada, bywa, że mam ciary. Cieszy mnie też, że swoje teledyski mogę zobaczyć w telewizji, a piosenki usłyszeć np. w radiu VOX. Ale nie oszukujmy się - mamy też z tego satysfakcjonujące pieniądze - przyznaje szczerze.

Dla fanek Artura Suchcickiego mamy dobrą wiadomość. Power Boy jest stanu wolnego. Zapowiedział, w rozmowie z nami, że gdy skończy 30 lat, będzie chciał się ustatkować - znaleźć miłość, założyć rodzinę, mieć potomstwo.

Gwiazda w Disco Star

Swoich sił w branży disco próbuje także Jacek Gwiazda z Nakieł w gminie Olszewo-Borki. Skończył Szkołę Muzyczną I stopnia w klasie trąbki.

- Zainteresowania muzyczne miałem od dziecka - wspomina. - Słuchałem wszystkiego, co można było usłyszeć wtedy w radiu. Lubiłem muzykę disco polo. W szkole podstawowej panie odkryły mój talent muzyczny. Postanowiłem kupić sobie wtedy mały keyboard. Naśladowałem utwory innych artystów. W mojej szkole w Nowej Wsi Zachodniej zapraszano mnie, bym brał udział w apelach i różnych uroczystościach. Uczyłem się wtedy grania na keyboardzie ze słuchu.

Występy na scenie sprawiały mu przyjemność. Jacek rozpoczął naukę w szkole muzycznej w Ostrołęce.

- To był trudny czas dla mnie. Pogodzenie szkół i dojazdy ze wsi nie było łatwe. Uczyłem się u profesora Jerzego Komornickiego w klasie trąbki. Skończyłem szkołę muzyczną I stopnia - opowiada z dumą w głosie.

I na tym etapie zakończyła się jego przygoda ze szkołą muzyczną. Ale nie z muzyką.

- To była i jest moja pasja - zaznacza Jacek Gwiazda.

Na początku grałem na imprezach regionalnych, na zabawach wiejskich. Potem na weselach. Pomyślałem, że chciałbym czegoś więcej. Zawsze marzyłem o dużej scenie.

Na przełomie 2012 i 2013 roku w Polo Tv realizowany był program Disco Star - talent show dla wielbicieli disco.

- Żona namawiała mnie, żebym wziął w nim udział - opowiada muzyk. - Na początku nie chciałem. Nie pojechałem na pierwszy casting do Białegostoku. W końcu zdecydowałem się wziąć udział w ostatnim castingu, w Warszawie. Obok mnie startowały tysiące ludzi. Występowałem wtedy przed Marcinem Millerem. On powiedział mi: „Niestety Jacku, w kościele mariackim nie będziesz grał, ale możesz być wielką gwiazdą disco polo”.

Jackowi udało się dotrzeć do ćwierćfinału programu.

- Przegrałem z zespołem, który wygrał cały program - zaznacza. - Ale zdobyłem cenne doświadczenie w występach przed kamerami. W jury zasiadali: Shazza, Grzegorz Halama, Paweł Jasionowski Masters, Marcin Miller. Pamiętam swoją ogromną tremę. Kiedyś nawet musiałem wziąć no-spę. Taki miałem skurcz żołądka. Pamiętam też, że specjalnie na mój występ został zaproszony Marcin Siegieńczuk. Był zadowolony, że dobrze wykonałem jego utwór.

Kiedy Jacek odpadł z programu, doszedł do wniosku, że ta przygoda nie powinna się kończyć tak szybko.

- Pomyślałem, że chciałbym założyć zespół. Zacząć z wysokiego C - mówi. - Wziąłem numer do jednego z kolegów, który występował ze mną w programie. Zadzwoniłem do niego. Zapytałem, czy nie chciałby ze mną założyć zespołu. W 2013 roku udało nam się zająć I miejsce na festiwalu w Kobylnicy w kategorii młodych talentów.

Obecnie Jacek Gwiazda realizuje karierę solową.

- Rozstałem się z zespołem w zeszłym roku - mówi. - Poszedłem w swoją stronę. Oni robią coś innego. Ostatni numer „Jestem milionerem” nagrałem trochę w stylu reggae. Współpracuję z producentem muzycznym, który zajmował się produkcjami muzycznymi do filmu Pitbull - z Emilem Jeleniem, byłym muzykiem z zespołu Top One. Właśnie wróciłem z planu teledysku. Nagrywała mi go grupa Flow Media i Partyzanci Sztuki.

Na co dzień Jacek Gwiazda pracuje w Stora Enso. Jest mężem i ojcem dwójki dzieci.

Jakie ma marzenie?

Mam nadzieje, że trafię z utworem w gust publiczności. Ale stworzyć hit, to jak wygrać w totolotka.

Wesela na początek

Zespół Martess tworzą przasnyszanie Hubert Koczkodon i Piotr Panuszewski, którzy aktualnie pracują nad debiutancką płytą.
Formacja powstała pod koniec listopada 2013 roku. Hubert miał wówczas 18 lat i był uczniem przasnyskiego liceum. Obecnie Hubert studiuje budowę i eksploatację samochodów na UTH w Warszawie, a Piotrek pracuje jako technolog w przasnyskiej firmie EVERTEC.

Teledyski zespołu Martess można oglądać m.in. w programach telewizyjnych: Disco Polo Music, Polo TV, ITV, Power TV i oczywiście na YouTube.

- To ja wyszedłem z propozycją założenia zespołu, bo wiedziałem, że Piotrek też ma chęci do grania na różnych imprezach - mówi nam Hubert Koczkodon. - Nazwa MARTESS powstała i została zmodyfikowana od albańskiego słowa martese, czyli wesele. Na początku to właśnie na nie byliśmy nastawieni. Musieliśmy kupić cały sprzęt. Jego kompletowanie zajęło nam około dwóch miesięcy. Potem narodził się pomysł na disco. Debiutancką piosenkę zaśpiewałem sam, Piotrek dołączył później. Pierwszy koncert zagraliśmy w klubie Capitol w Sypniewie podczas nagrywania teledysku. Emocje były niesamowite. Widownia bardzo nas chwaliła i gratulowała występu. Obecnie koncertujemy w sumie po całej Polsce. Śpiewamy na imprezach plenerowych oraz w różnych klubach.

Muzycy przyznają, że aby wydać płytę ze swoją muzyką, potrzeba dużo czasu i pieniędzy.

- Aktualnie mamy osiem piosenek, brakuje nam około sześciu utworów - mówi Hubert. - Wokale nagrywamy w studio Eter Media w okolicach Ciechanowa. Studio prowadzi lider zespołu Cliver - Cezary Hajdacki. W 2014 r. zadebiutowaliśmy na Festiwalu Muzyki Tanecznej w Ostródzie. Z roku na rok mamy coraz więcej koncertów i spotkań z fanami. Nie spodziewaliśmy się, że to tak wszystko szybko się potoczy.

Hubert mówi, że ich idolem od dawna jest Zenon Martyniuk z zespołu Akcent.

Już wiele razy mieliśmy możliwość z nim porozmawiać po koncertach. To niezwykły człowiek, który nie obnosi się ze swoją sławą.

A plany zespołu na przyszłość?

- Dalsze tworzenie utworów i śpiewanie ich dla naszych fanów. Jeżeli chcą państwo nas usłyszeć na żywo, to zapraszamy do śledzenia naszego fanpage’a na Facebooku. Tam też znajdują się wszystkie nowości i informacje, gdzie będziemy koncertowali - zachęca Hubert Koczkodon.

My zachęcamy zainteresowanych do śledzenia fanpage’ów wszystkich naszych rozmówców. I wszystkim życzymy powodzenia na muzycznej scenie.

Disco polo to nie obciach

- Często się zdarza, że gramy utwory disco polo, także podczas pierwszego tańca weselnego - przyznaje Krzysztof Mordwa, lider zespołu Kristars z Jednorożca. - Ale najbardziej cieszymy się, gdy ktoś prosi, żebyśmy wykonali własne utwory. Szczególną popularnością cieszy się piosenka „Biała suknia, biały welon ”. Poza tym nasz repertuar jest różnorodny. Jednak zawsze staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom. Uroczystość, jaką jest wesele, wymaga od nas, by odnaleźć się w każdym gatunku muzycznym. Podczas wesela mamy bowiem do czynienia z ludźmi w różnym wieku i o różnych gustach muzycznych. Jednak to właśnie muzyka disco polo łączy pokolenia i to przy niej widać największą aktywność gości - podkreśla Krzysztof.

To on wpadł na pomysł utworzenia discopolowego zespołu.

- Od najmłodszych lat słuchałem disco polo i wiedziałem, że chcę związać z tą muzyką swoją przyszłość - podkreśla Krzysztof Mordwa.

Zdaniem lidera zespołu Kristars, disco polo charakteryzuje się melodyjnością i jasnym przekazem, a teksty piosenek można szybko zapamiętać i dzięki temu ich popularność ciągle wzrasta.

- Ta muzyka sprawdza się na imprezach, co pokazuje jej popularność i motywuje muzyków - mówi Krzysztof Mordwa. - Nasza praca przede wszystkim opiera się na tym, by muzyka jaką wykonujemy znalazła odbiorców i odpowiednio wpisała się w charakter uroczystości, w której uczestniczymy. W ostatnich latach stosunek do tej muzyki uległ zmianie. Wcześniej podśmiewano się z tego nurtu muzycznego, a dziś discopolowe piosenki możemy znaleźć nawet w reklamie telewizyjnej. Zdaję sobie sprawę, że muzyka disco polo wzbudza kontrowersje. Jednocześnie, jeśli się o czymś mówi, to znaczy, że jest warte uwagi. Przecież doskonale pamiętamy czasy kiedy to disco polo była określana „muzyką chodnikową”, ponieważ pierwsze kasety były sprzedawane na targach i bazarach. Mimo to znajdowała odbiorców, co wyznaczyło nowy kierunek rozwoju muzyki i udowodniło, że jest na nią zapotrzebowanie.

Przede wszystkim muzyka i publika

Wielu wykonawców disco polo utrzymuje się z koncertów, wesel i płyt.

- Nigdy nie rozpatrywałem tego pod względem finansowym, chociaż, jasne, pieniądze są w życiu potrzebne, bo pozwalają na realizację planów i wyznaczanie nowych celów - mówi Krzysztof. - Dla mnie liczy się przede wszystkim muzyka i kontakt z publicznością. To, co robię, traktuję przede wszystkim jako pasję i sposób na życie.

Zespół Kristars występuje w składzie: Krzysztof Mordwa, Daniel Bączek, Natalia Szmitkowska.

Iza Ossowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.