Okręty Łukasza Labudy [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. Beata Modzelewska
Beata Modzelewska

Okręty Łukasza Labudy [ZDJĘCIA]

Beata Modzelewska

Precyzyjna to robota, koronkowa. Łukasz Labuda buduje modele okrętów z papieru. Drobiazgowo odtwarza nawet wnętrza kapitańskich kajut.

Modele okrętów stanowią główną dekorację meblościanki w domu państwa Labudów w Krukach gm. Olszewo-Borki. Wśród nich, znana z filmu „Piraci z Karaibów” z Johnnym Deppem, „Czarna Perła”.

- Wykonałem ją z szablonu, natomiast do innych modeli wprowadzałem zmiany, także w skali - opowiada pasjonat-modelarz.

A wszystko zaczęło się od zabawy z synem (synek państwa Labudów ma 4 lata - red.). W maju 2015 roku.

- Wtedy zaczęliśmy razem robić zabawki z papieru - opowiada Łukasz. - I krok po kroku doszliśmy do okrętów.

On sam jako dziecko nie przejawiał zainteresowania modelarstwem.

- Wolałem pobiegać z kolegami - śmieje się.

Kolekcja pana Łukasza, w jego ocenie skromna, wygląda naprawdę imponująco.

- To jest szwedzki okręt „Vasa”, który zatonął kilka godzin po zwodowaniu. Po 333 latach (w 1961 roku - red.) został wydobyty, można go oglądać w sztokholmskim muzeum - Łukasz Labuda odtwarza nie tylko szczegóły techniczne, ma także bogatą wiedzę na temat historii swoich modeli. - To okręt z XVI wieku. Najsilniejszy z ówczesnych galeonów, lecz zbyt długi i wysoki jak na swoją szerokość. W jego krótki byt wpleciony jest wątek polski. Przy budowie podobno pracowali Polacy i sabotowali ją, gdy dowiedzieli się, że okręt ma być wykorzystany do najazdu na nasz kraj. Wprowadzili ponoć zmiany konstrukcyjne, żeby okręt nie dopłynął do celu. I faktycznie, okręt, na którym było ponad 60 dział z mosiądzu, podczas próbnego rejsu zatonął.

A dlaczego Łukasz Labuda buduje (lub, jak kto woli, składa) okręty a nie samoloty, czołgi czy statki kosmiczne?

-

Zawsze podobały mi się żagle

- objaśnia. - I tylko żagle. W sumie myślałem też o okrętach żaglowych z napędem. Ale jednak stwierdziłem, że siła wiatru jest ważniejsza. Jako dziecko jeździłem w rodzinne strony ojca i przyglądałem się statkom pływającym po morzu. Kilka lat temu, gdy z żoną byliśmy w Mikołajkach, trafiliśmy na zlot małych łódek. Robiło to wrażenie. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy by sobie czegoś takiego nie kupić. Ale jak zobaczyłem ceny modeli drewnianych... zaczynały się od 2 tysięcy złotych! Ochota odeszła wobec innych, bardziej przyziemnych potrzeb.

Papierowe modele są tańsze, zwłaszcza wykonane samodzielnie. Co ciekawe, one wyglądają jak drewniane czy plastikowe.

- A to jest HMS Victory, okręt brytyjski z XVIII wieku. - Przechodzimy do kolejnego modelu. - Mało jest dostępnych papierowych modeli do samodzielnego składania - mówi Łukasz Labuda. - Ten został opracowany przez „Małego Modelarza”, w 1986 roku. A taki w pełni profesjonalny jest z 2002 roku - w egzemplarzu bardzo trudnym do zdobycia. A ja bym chciał go zrobić w powiększeniu, żeby miał przynajmniej ze 150 cm długości. Bo w oryginale modele mają zwykle 45-50 cm. Ja najczęściej je powiększam.

Wprowadza więcej innowacji, np. zmienia ułożenie pasków papieru na kadłubie.

- Tak, by przypominały deskę - tłumaczy. I faktycznie tak to wygląda.

- A to będzie okręt Mayflower (mały trójmasztowy galeon handlowy, na którym pierwsi koloniści angielscy, tzw. pielgrzymi - 102 osoby - przybyli do Ameryki Północnej w 1620 roku - przyp. red). - Łukasz Labuda prowadzi do stolika, na którym porozkładane są papierowe elementy. - Tak właśnie wyglądałby bok okrętu - pokazuje - ale już pojawił się problem, bo niespecjalnie niektóre elementy do siebie pasują. Więc cały korpus jest do wyrzucenia i wszystko będę oklejał ręcznie. Niby można kupić gotowe elementy, ale nie zawsze się to daje wszystko posklejać. Wbrew pozorom robi się to naprawdę szybko. I łatwo, zwłaszcza z pomocą syna - uśmiecha się Łukasz Labuda.

Dla niewprawionych jednak łatwo ani szybko nie będzie. Jeden z okrętów Łukasz Labuda robił 300 godzin!

Dżonkę chińską zaprojektował sam. I zrobił z… wykałaczek do szaszłyków.

Ze wszystkich modeli jest jednakowo dumny. Ale przyznaje szczerze, że popełnił trochę błędów przy budowie swoich okrętów.

- Tu np. nie flagi powinny być odwrócone do przodu, zgodnie z kierunkiem wiatru, tu łączenia lin powinny być na tej samej wysokości. Ale ja się nie boję krytyki i z każdą pracą się uczę - przyznaje.

A kolekcja Łukasza Labudy stale się powiększa.

Beata Modzelewska

W zawodzie dziennikarza od ponad 25 lat: najpierw z radiowym mikrofonem, potem z telewizyjną kamerą, w ostatnich latach - "z piórem".


 


Moja przygoda z "Tygodnikiem Ostrołęckim" zaczęła się w 2004 roku.


 


Od lipca 2017 roku jestem redaktor naczelną "Tygodnika Ostrołęckiego" i www.to.com.pl.


Dziennikarstwo to nie tylko mój zawód - to moja wielka pasja.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.