Ostrołęka. Odszedł cicho... Ale o tej śmierci cicho długo nie będzie

Czytaj dalej
Piotr Ossowski

Ostrołęka. Odszedł cicho... Ale o tej śmierci cicho długo nie będzie

Piotr Ossowski

Ta śmierć - i towarzyszące jej okoliczności - wstrząsnęła Ostrołęką. Zrodziła mnóstwo pytań, na które pewnie nigdy nie poznamy pełnej odpowiedzi.

Franciszek Dziczek pracował od kilku lat w ratuszu, w wydziale inwestycji. W ostatnim czasie pełnił obowiązki szefa tego wydziału. Po tym jak z pracy w urzędzie miasta zrezygnował dyrektor wydziału Radosław Parzych, a wkrótce potem jego zastępca Piotr Brodacki. Nie zostali oni wyrzuceni z pracy, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że ich odejścia mają związek ze zmianą władzy w mieście.

Niedawno miasto miało rozstrzygnąć konkurs na stanowisko dyrektora tego wydziału, żaden z kandydatów (siedem osób) nie zdobył jednak uznania komisji konkursowej. W tej sytuacji wydziałem nadal kierował Franciszek Dziczek. Kompetencji i doświadczenia nikt mu nie mógł odmówić. Przed pracą w ratuszu przez 10 lat był dyrektorem ds. inwestycji ostrołęckiego szpitala, w czasie, kiedy kończyła się jego budowa. Inwestycja - skalą i kosztami - nieporównywalna z żadną miejską.

Poszukiwania

W poniedziałek 18 marca Franciszek Dziczek wyszedł z domu do pracy. Już kilka godzin później rozpoczęły się jego poszukiwania. Dlaczego tak szybko? Okoliczności zaginięcia urzędnika wskazywały, że mogło stać się coś złego. Wiadomo, że poszedł on nad Narew, kamery monitoringu zarejestrowały jak wchodzi w zarośla, na brzegu Narwi znaleziono jego teczkę. Czy były jeszcze inne ślady wskazujące, że należy go szukać w rzece - tego służby nie ujawniły.

Przez cały dzień policja, straż pożarna, ale także straż rybacka, przeszukiwały rzekę. Bez rezultatu. Poszukiwania wznowiono następnego dnia, we wtorek 19 marca.

Wczesnym popołudniem straż rybacka w okolicy Korczaków - kilka kilometrów w dół rzeki od miejsca gdzie był ostatni raz widziany Franciszek Dziczek - odnalazła w wodzie zwłoki.

Śledztwo

Sprawą zajęła się prokuratura. Zleciła sekcję zwłok, wszczynając jednocześnie śledztwo z artykułu 151 Kodeksu karnego. Brzmi on: Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Nie oznacza to jednak - trzeba to podkreślić - że w tym przypadku i na tym etapie postępowania istnieją jakieś przesłanki takiego przestępstwa. To standardowa sytuacja w przypadku każdego samobójstwa. Śledztwo musi być prowadzone w związku z podejrzeniem jakiegoś przestępstwa, a samobójstwo, jako takie, przestępstwem nie jest; stąd właśnie w ten sposób kwalifikuje się postępowanie prowadzone przez prokuraturę. Oczywiście wersja o samobójstwie też jest, póki co, jedną z rozpatrywanych. Nie można, przynajmniej teoretycznie, wykluczyć w tym przypadku nieszczęśliwego wypadku. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że urzędnik nie pozostawił listu pożegnalnego.

Co wykazała sekcja?

- Ustalono, że przyczyną zgonu Franciszka D. było utonięcie w słodkiej wodzie. Lekarz patomorfolog stwierdził obecność wody zarówno w oskrzelach, jak i w płucach. Na ciele nie ujawniono obrażeń mających związek ze śmiercią Franciszka D. - poinformowała w środę 20 marca Edyta Łukasiewicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce. - Aktualnie w sprawie trwają czynności procesowe mające na celu ustalenie okoliczności i przyczyn śmierci Franciszka D. Przesłuchiwani są świadkowie, zabezpieczono monitoring miejski oraz monitoring z Urzędu Miasta w Ostrołęce.

Żałoba

Prokuratura zabezpieczyła też teczkę znalezioną jeszcze w poniedziałek nad rzeką. Wspomniani przez prokurator Łukasiewicz świadkowie to rodzina zmarłego, ale także pracownicy ratusza.

Pogrzeb Franciszka Dziczka odbył się w piątek 22 marca. W nabożeństwie żałobnym - w kościele pw. św. Franciszka - wzięli udział liczni pracownicy ratusza, władze miasta z prezydentem Łukaszem Kulikiem, znajomi, bliscy, przyjaciele. Mowę pożegnalną wygłosił doktor Włodzimierz Kucharski, dyrektor ds. medycznych ostrołęckiego szpitala.

- W Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym pracował od 2004 roku do marca 2014 roku, czyli blisko 10 lat. Na stanowisku dyrektora ds. inwestycji. Wyróżniał się sumiennością, pracowitością i konsekwencją w działaniu. Posiadał ogromną wiedzę z zakresu budownictwa wysokospecjalistycznego, jakim jest szpitalnictwo - mówił doktor Kucharski. - To dzięki jego zaangażowaniu na Mazowszu wyrósł jeden z najnowocześniejszych i najlepiej wyposażonych szpitali w Polsce. To dzięki jego pracy, dzięki pracy całego podległego mu pionu inwestycyjnego, udało się dokończyć budowę szpitala, która, jak pamiętamy, trwała bardzo długo. Dziękujemy za życzliwość i zaangażowanie. Za okazywanie serca. Jesteśmy wdzięczni za każdą pogodną chwilę, uśmiech i dobre rady. Przez te lata był pan dla nas przyjacielem, na którym zawsze można było polegać. Franciszku, odszedłeś cicho, bez słów pożegnania. Tak jakbyś nie chciał swym odejściem smucić, tak jakbyś wierzył w godzinę rozstania, że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić - zakończył doktor Kucharski.

Kłamstwa

Śmierć pracownika wydziału inwestycji - a wcześniej już jego zaginięcie - wywołała nie tylko takie reakcje zadumy i refleksji. Jeszcze w poniedziałek na forach internetowych i w komentarzach pojawiło się mnóstwo wpisów łączących tę sprawę z tym, co się obecnie dzieje w ratuszu, czyli z wymianą kadr. Coś, co wydawałoby się naturalne po wyborach, w tych okolicznościach nabrało innego wymiaru.

Był on na tyle wyraźny, że jeszcze w środę 20 marca - kiedy wciąż była nadzieja - prezydent Łukasz Kulik opublikował na oficjalnej stronie ratusza „komunikat”, jak nazwano to oświadczenie. Czytamy w nim: Nasz zaginiony kolega jest wzorowym pracownikiem Urzędu Miasta Ostrołęki. W trudnym okresie podjął się roli kierowania Wydziałem Inwestycji Miejskich i swoją pracę wykonuje bez zarzutów. Jest osobą sumienną, pracowitą z ogromnym doświadczeniem zawodowym. Stanowczo zaprzeczam kłamstwom jakoby miał zostać zwolniony z Urzędu Miasta Ostrołęki. W dniu 18 marca dotarła do mnie informacja o jego zaginięciu. Niestety tego dnia nie mieliśmy okazji porozmawiać. Wierzę jednak, że odnajdzie się cały i zdrowy i wspólnie będziemy pracować na rzecz Ostrołęki.

Komentarze

Prezydent nie wskazał autorów, czy choćby źródeł tych kłamstw. Większość komentarzy w tym stylu to oczywiście anonimowe wpisy internautów. Ale nie tylko.

Na komentarz bezpośrednio łączący zaginięcie urzędnika z tym co się dzieje w ratuszu (i nie tylko) pozwolił sobie poseł Arkadiusz Czartoryski, który 19 marca, rano, napisał na swoim profilu na Facebooku (pisownia oryginalna): Szczucie i zastraszanie zamiast pracy. Na lokalnym portalu (...) jeden artykuł o tym, że w rzece Narwi poszukują urzędnika Urzędu Miasta. Ale już kolejny artykuł w stylu tych tekstów co ukazują się od kilku miesięcy. Tekst o następnym urzędniku wywalonym z pracy dyscyplinarnie. Od jesiennych wyborów bezustannie (...) ukazują się teksty, które wywalanych z pracy urzędników mają dodatkowo publicznie poniżyć. Wulgarne tytuły i jeszcze na dokładkę jazda w komentarzach. W wydziale z którego pochodzi poszukiwana w Narwi osoba - ostatnio bezustanne audyty i odejścia z pracy...

Kilka godzin później - już po oświadczeniu Kulika i znalezieniu ciała urzędnika - poseł w komentarzu pod tym postem pisze już bez ogródek (ponownie pisownia oryginalna): Człowiek został znaleziony nie żyje a Kulik oświadczenia wydaje. Nawet w takiej chwili się nie zamknie. Miesiące audytów i publikacji a teraz wzorowy urzędnik.

Mocne słowa. Nawet bardzo mocne. W tym samym mniej więcej czasie, w środę przed ratuszem zapłonęły znicze spontanicznie ustawiane przez pracowników. W ciągu dnia wyszli oni przed urząd w ciszy i zadumie oddać hołd koledze.

Na stronie internetowej urzędu miasta pojawiły się kondolencje: Z ogromnym smutkiem i niedowierzaniem przyjęliśmy wiadomość o śmierci naszego Kolegi Franciszka Dziczka. Pragniemy skierować wyrazy głębokiego żalu i współczucia do Rodziny, bliskich i przyjaciół. Łączymy się w bólu z najbliższymi. Prezydent Miasta Ostrołęki wraz z koleżankami i kolegami z Urzędu Miasta - napisano.

Co ciekawe, zarówno te kondolencje, jak i wcześniejszy „komunikat” zniknęły już ze strony. O tym, że śmierć urzędnika ma wymiar nie tylko osobisty świadczą też kondolencje złożone - na Facebooku - przez wiceprzewodniczącego rady miasta i lidera ugrupowania Bezpartyjne Miasto Jakuba Frydryka. Napisał w nich między innymi: Wierzymy również, że w pełni wyjaśnione zostaną przyczyny tego szokującego zdarzenia. Obecnie wszyscy powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by szacunek do drugiego człowieka był nadrzędnym elementem wspólnej pracy dla dobra miasta.

Telewizja

Podobny ton pobrzmiewa we wspomnieniu opublikowanym przez byłego wiceprezydenta miasta Pawła Stańczyka: Miałem okazję przyjmować Franka do pracy. Był związany z innym środowiskiem politycznym, ale to nie było ani atutem ani przeszkodą, żeby wygrać konkurs i rzetelnie pracować w Ratuszu. Umiejętności, wysokie kompetencje, olbrzymie doświadczenie, spokój, pracowitość - dostrzegałem to ja, dostrzegali to wszyscy, może prawie wszyscy...

Niezależnie od ustaleń śledztwa jednego można być pewnym - ta śmierć położy się cieniem na ostrołęckim samorządzie. W jaki sposób? Trudno przewidzieć.

Odbije się echem także poza naszym miastem. Już w zeszłym tygodniu gościła w Ostrołęce ekipa programu „Warto rozmawiać” TVP.

Dziennikarze rozmawiali między innymi z osobami, które po zmianie władzy odeszły, bądź zostały zwolnione z pracy w ratuszu i miejskich jednostkach.

Piotr Ossowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.