Ostrów Mazowiecka. „Tracimy część miejsca, które jest dla nas ważne”

Czytaj dalej
Fot. Milena Jaroszewska
Milena Jaroszewska

Ostrów Mazowiecka. „Tracimy część miejsca, które jest dla nas ważne”

Milena Jaroszewska

W związku z przebudową ulicy Prusa, właściciele gospodarstwa ogrodniczego „Pod Lipami” dostali z urzędu decyzję o wywłaszczeniu z części nieruchomości. - Tracimy część miejsca, które jest dla nas ważne, daje pracę i dochód - mówią ostrowianie.

Gospodarstwo ogrodnicze „Pod Lipami” powstało w 1914 roku. W tym roku będzie obchodzić 107 urodziny. To jedno z nielicznych przedsiębiorstw na terenie miasta, które może pochwalić się takim wiekiem i tradycją.

Gospodarstwo przy ul. Prusa 72 zostało założone przez Teofila Czerwonkę, dziadka pani Ewy. To firma rodzinna, wiedza i umiejetności są tu przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ewa Czerwonko-Potomska jest przedstawicielką trzeciego pokolenia, które prowadzi „Pod Lipami”.

Na pamiątkę powstania firmy w 1914 roku, pan Teofil posadził na granicy posesji 7 lip, od których wzięła się nazwa gospodarstwa. 3 drzewa nie przetrwały burz i zostały wycięte, pozostały 4 najzdrowsze okazy.

Przesunięta granica

Te ponadstuletnie drzewa mogą podzielić ich los, ponieważ ratusz planuje budowę chodnika i ścieżki rowerowej przy ul. Prusa. W związku z tym pani Ewa otrzymała pismo, że granica jej działki zostaje przesunięta o 4 metry. Nieruchomość jest położona wzdłuż ulicy Prusa i łącznie ratusz wnioskuje o ponad 200 m kw ziemi.

Wyciąć lipy, usunąć ogrodzenie...

Chcemy kontynuować rodzinne tradycje, jednak w tym roku stajemy przed ogromnym wyzwaniem. Otrzymaliśmy pismo dotyczące wywłaszczenia z części gruntu gospodarstwa, ponieważ planowana jest przebudowa ulicy Prusa, związana z powstaniem ścieżki rowerowej i dwóch rond (przy sądzie oraz przy Skwerku Obfitości). W związku z tym, trzeba wyciąć nasze, pozostałe na ten moment 4 lipy, usunąć ogrodzenie, dwie bramy oraz kawałek kostki brukowej, zredukować część trzech tuneli foliowych i przenieść kompostownik. Przebudowa ta wymaga ogromu pracy i funduszy - napisała właścicielka przedsiębiorstwa na swoim profilu na FB.

W miejscu gdzie ma przebiegać ścieżka rowerowa znajduje się 70 m ogrodzenia, 2 bramy, 3 foliowe tunele do produkcji roślin, kompostownik i 130 m kw. gruntu przeznaczonego do produkcji bylin i kostka brukowa.

Przebudowa to nie tylko koszty, ale także pomniejszenie oferty gospodarstwa i utrata części dochodu: teren, który zostanie pani Ewie jest zbyt mały, aby przesunąć tunele, czy przenieść byliny - wielkość działki na to nie pozwala.

Nie po raz pierwszy rodzina Czerwonków traci grunt na rzecz miasta.

- Kiedyś przy naszym gospodarstwie, znajdował się dwuhektarowy sad mojego dziadka. W latach 70. dziadek został wywłaszczony, a teren przejęło miasto.

Dzisiaj na tych gruntach jest osiedle domów jednorodzinnych. Teraz historia się powtarza

- mówi pani Ewa.

Gdy na FB ukazał się cytowany wcześniej wpis, wiele osób pytało, czy można cofnąć decyzję urzędu miasta, czy nie można wykonać chodnika po drugiej stronie drogi, gdzie nie ma zabudowań, padły też propozycje wystosowania petycji w tej sprawie.

Zwróciliśmy się w tej sprawie do burmistrza miasta Jerzego Bauera.

Decyzja nie do odwołania

W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego od 2004 r. pas drogowy na tym odcinku miał miejscowe przewężenie. W 2012 roku w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego dokonano zmiany polegającej na przesunięciu linii zabudowy w głąb działek z myślą o konieczności poszerzenia pasa drogowego poprzez podział i wykup własności. W chwili projektowania rozbudowy ulicy Bolesława Prusa, poszerzenie pasa drogowego stało się koniecznością. W 2017 roku wszyscy właściciele działek wzdłuż ul. B. Prusa, których dotyczyły regulacje, byli powiadomieni przez Starostwo Powiatowe, mogli zapoznać się z projektem drogi oraz zgłaszać ewentualne uwagi. Aktualnie decyzja zezwalająca na realizację inwestycji jest prawomocna i ostateczna, a w Starostwie Powiatowym trwają postępowania w sprawie ustalenia odszkodowania za przejęte działki - otrzymaliśmy odpowiedź z wydziału rozwoju gospodarczego ostrowskiego urzędu miasta.

Jeśli chodzi o drzewa, pojawił się promyk nadziei, ponieważ rozważana jest korekta zatwierdzonej dokumentacji na tym fragmencie ul. Prusa. Miasto chce spróbować zachować drzewa, przy jednoczesnym spełnieniu warunków technicznych.

Dlaczego nie można wykonać chodnika i ścieżki po drugiej stronie drogi?

Projektant dokonał wyboru najbardziej korzystnych rozwiązań lokalizacyjnych i techniczno-wykonawczych inwestycji, mając na uwadze obwiązujący miejscowy plan zagospodarowania terenu - czytamy w piśmie z tratusza.

Ewa Czerwonko-Potomska potwierdza, że faktycznie w 2017 otrzymała pismo, przyszedł też geodeta, aby wytyczyć granice.

- Wiem, że wtedy już nic nie można było zrobić, bo wielokrotnie pytałam o to w ratuszu. Zwłaszcza że wcześniej, gdy burmistrzem był pan Krzyżanowski i była mowa o przebudowie ulicy, złożyłam w tej sprawie pismo i otrzymałam pozytywną odpowiedź z ratusza, a z wywłaszczeniem się wstrzymano. Potem, kiedy sprawa znów ruszyła w 2017 roku, geodeta powiedział mi, że i tak zostanę wywłaszczona, bo jest specustawa, która na to pozwala i nic z tym nie zrobię.

Prace mają ruszyć w lutym

Pani Ewa ma też żal do urzędników, że nie została wcześniej poinformowana o przyjściu rzeczoznawcy (rzeczoznawcę wysyła Starostwo Powiatowe - red.), a wycena była robiona „przez płot”, z ulicy. Ponadto zwracała się z prośbami, aby poczekać na koniec okresu sprzedaży i produkcji sadzonek, który właśnie trwa. Kilka dni temu otrzymała pismo, że prace na ul. Prusa rozpoczną się 1 lutego.

Ostatnim problemem jest to, że rzeczoznawca, szacując wysokość odszkodowania za grunt i zabudowania, nie wziął pod uwagę - jak mówi ostrowianka - kosztów przebudowy: stare ogrodzenie i bramę trzeba przecież usunąć, a pomieszczenia do produkcji roślin skrócić. To również spory wydatek.

- Na razie nic nie mogę zrobić, bo dostałam tylko zawiadomienie, a nie decyzję. Ale jeśli ją otrzymam, będę się odwoływać. Tylko jak zapłacę za przebudowę, nie mając odszkodowania? - pyta właścicielka gospodarstwa.

- Dla mnie i dla mojej rodziny to 107-letnie miejsce stanowi bezcenną wartość sentymentalną. Tracimy część miejsca, które jest dla nas ważne, daje pracę i dochód. Tymczasem pomniejszony grunt znacząco zmniejszy asortyment i wybór roślin. W obecnych czasach mało już jest gospodarstw z tak długoletnią tradycją. Jesteśmy dumni, że trzy pokolenia podtrzymywały tę tradycję i dziękujemy im za możliwość kontynuacji.

Szkoda, że zmieni sie teraz wizerunek i obraz całego gospodarstwa. Żałujemy również lip, które są symbolem naszego ogrodnictwa…

- kończy pani Ewa.

Milena Jaroszewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.