Pow. makowski. Wzięli zdjęcie, nie pytając autora o zgodę

Czytaj dalej
Renata Jasińska

Pow. makowski. Wzięli zdjęcie, nie pytając autora o zgodę

Renata Jasińska

Zdjęcie Macieja Jóźwiaka zostało bez jego wiedzy wykorzystane na plakacie promującym widowisko historyczne. Kto zapomniał o prawach autorskich?

Wielkie było zdziwienie Macieja Jóźwiaka, kiedy zobaczył, że na plakacie reklamującym widowisko historyczne „Sarnowa Góra 1920” (dużą imprezę rekonstrukcyjną upamiętniającą bitwę pod Sarnową Górą - red.) zostało wykorzystane jego zdjęcie.

- Organizator „zapomniał” zapytać mnie o zgodę na wykorzystanie fotografii, „zapomniał” poinformować, że zdjęcie wziął i do tego „zapomniał” jeszcze zdjęcie podpisać. Co gorsza zdjęcie zostało zmodyfikowane i puszczone do obiegu w lokalnej prasie, zostało wydrukowane na zaproszeniach, nieznanej mi liczbie plakatów i niezliczonej ilości stron internetowych - mówi Maciej Jóźwiak.

Stomatolog z Warszawy i znany fotograf (pisaliśmy o nim niedawno w TO) prowadzi fanpage na Facebooku pod nazwą „Kocham Orzyc”. Tam regularnie publikuje artystyczne zdjęcia przyrody, z których duża część wykonana jest w powiecie makowskim (urokliwe fotografie pana Macieja są również publikowane co tydzień w naszym tygodniku, na str. 2 - red). I właśnie na tym profilu zamieszczone były zdjęcia zrobione w 2015 roku podczas imprezy w Sarnowej Górze. Jedno z nich zostało wykorzystane na plakacie.

Organizatorami imprezy byli: wójt gminy Sońsk, Wojskowa Komenda Uzupełnień w Ciechanowie i Klub Gazety Polskiej w Ciechanowie.

To pomyłka, niedopatrzenie

Winę za tę sytuację wziął na siebie Klub Gazety Polskiej.

- To my zdecydowaliśmy o tym, by właśnie to zdjęcie umieścić na plakacie. Po prostu nastąpiła pomyłka, niedopatrzenie z naszej strony. Nasza koleżanka, swoją drogą starsza pani, natrafiła na to zdjęcie w internecie. Tam było mnóstwo zdjęć z tego wydarzenia, duża część z nich pochodziła ze stron urzędu gminy. Zdjęcie, na które trafiła, było bardzo ładne i świetnie się nadawało na plakat i dlatego je wybrała. A przepisów dotyczących wykorzystania zdjęć w internecie po prostu nie znała - tłumaczy nam prezes Klubu Gazety Polskiej, Wiesław Kownacki. - Ze względu na okoliczności towarzyszące przygotowaniu wydarzenia (konflikt między dotychczasowymi organizatorami- red.), imprezę musieliśmy przygotować w bardzo krótkim czasie. To dotyczyło też przygotowania plakatów i zaproszeń, na których również widnieje zdjęcie tego pana. I to wszystko złożyło się na to, że nastąpiło to niedopatrzenie. Poza tym, jak powiedziałem na antenie Katolickiego Radia Diecezji Płockiej, nie przyszło nam do głowy, że ktoś mógłby tego zdjęcia pożałować. Na miejscu tego pana cieszyłbym się, gdyby moje zdjęcie reklamowało taką imprezę. Potem, kiedy autor zdjęcia do nas zadzwonił, było już za późno, by wszystko wycofać, plakaty już wisiały, zaproszenia były rozdane - dodaje i zapewnia, że nie zamierza się odcinać od odpowiedzialności za tę, jak mówi, pomyłkę.

- Przeprosiłem tego pana na antenie radia i chętnie przeproszę na łamach Tygodnika w Makowie. Trochę żałuję, że nie odniosłem się do tego tematu w czasie wydarzenia. Miałem zamiar wyjaśnić tę sprawę publicznie i powiedzieć kto jest autorem tego zdjęcia jednak, że tak powiem, nie udało mi się dostać do mikrofonu - stwierdza nasz rozmówca. - Możemy więc jeszcze raz przeprosić i nawet zapłacić za to zdjęcie. Natomiast nie pozwolę, żeby pisać i mówić o tym wydarzeniu, że „Macierewicz patronuje złodziejstwu”, bo takie oskarżenia wobec nas padły. To była piękna impreza, w którą zaangażowało się wielu ludzi - dodaje i mówi, że nie obawia się wytoczenia mu przez autora fotografii ewentualnej sprawy sądowej.

- Z tego co się dowiedziałem, to jeżeli zdjęcie jest w internecie mogliśmy je wykorzystać bez zgody autora, natomiast powinniśmy podać, kto jest jego autorem, czego nie zrobiliśmy. W każdym razie nie zarobiliśmy na tym zdjęciu ani grosza - zapewnia.

Zdjęcie podlega ochronie

Niewiedza może jednak klub słono kosztować. Maciej Jóźwiak zapowiedział, że wobec naruszenia jego praw autorskich podejmie kroki prawne.

- Zdjęcie zamieszczone w internecie, w tym przypadku na Facebooku, podlega ochronie na wielu płaszczyznach. Zdjęcie to jest również utworem w rozumieniu Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Zgodnie bowiem z art. 1 ust 1 ustawy, przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Oznacza to, że wykorzystanie takiego zdjęcia przez kogokolwiek wkracza w monopol autorski, czyli w wyłączne prawo twórcy do udostępniania publicznie utworu w taki sposób, w czasie i miejscu przez siebie tylko określone - komentuje sprawę adwokat Medard Deptuła. - W sytuacji jaka spotkała czytelnika, może on zakwestionować taki sposób wykorzystania jego fotografii, a dodatkowo, jeśli w takim miejscu i kontekście wykorzystanie zdjęcia godzi w jego interesy, może również zakazać jego publikacji. Za wykorzystanie zdjęcia czytelnikowi należy się wynagrodzenie, oprócz oczywiście potencjalnych roszczeń odszkodowawczych. Wobec osoby, która dopuściła się naruszenia, można żądać czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia - w szczególności złożenia oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie - oraz zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny - dodaje.

Sytuacja, która przydarzyła się panu Jóźwiakowi, jest doskonałym przykładem tego, że wiedza na temat prawa autorskiego w Polsce, delikatnie mówiąc, kuleje. I to pomimo tego, że Polska w zakresie ochrony własności intelektualnej i praw autorskich ma wieloletnią tradycję. Co więcej polskie prawo autorskie jest bardzo restrykcyjne.

Nasza wiedza o prawie autorskim

Z mitami jakie krążą w społeczeństwie próbuje walczyć m.in. firma Nikon. Na blogu fotoprawo.pl kwestie prawne szczegółowo wyjaśnia Anna Trocka, członek Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie, doktorantka i pracownik naukowy wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, oraz członkowie Koła Naukowego Własności Intelektualnej „IP” WPiA UW.

Autorzy bloga informują, że nawet niepodpisane zdjęcie jest chronione prawem autorskim.

- Osoba, która zrobiła zdjęcia (autor) zawsze ma do niego prawa osobiste, nawet jeżeli w ramach licencji przekazała prawa majątkowe innej osobie lub instytucji. Autor ma zawsze prawo do wskazania go jako autora utworu, decydowania o tym, czy jego nazwisko lub pseudonim ma być podawane do publicznej wiadomości wraz z opublikowanym utworem, czy decyduje się na anonimowe udostępnienie go, do nienaruszalności treści i formy utworu, do rzetelnego wykorzystania utworu, a także prawo nadzoru nad sposobem korzystania z utworu - czytamy.

Prawnicy nie zgadzają się również z twierdzeniem, że zdjęcie można wykorzystać bez zgody autora (o czym mówił pan Wiesław - red.).

- Istnieje co prawda wyjątek, jakim jest prawo dozwolonego użytku. Jednak taki użytek jest dozwolony tylko do wykorzystania prywatnego i ewentualnego rozpowszechniania wśród wąskiego grona osób, do których można zaliczyć jedynie osoby pozostające w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub w stosunku towarzyskiego - piszą prawnicy.

Ze strony możemy dowiedzieć się również, że naruszenie prawa autorskiego to nie błahostka, a często przestępstwo.

„Fotografia, czyli w języku prawniczym „utwór fotograficzny” oraz jej autor, czyli „twórca”, znajdują się pod ochroną prawa autorskiego. Katalog roszczeń i kar przewidzianych w ustawie za naruszenia tego prawa wskazuje na to, że większość naruszeń to właśnie przestępstwa. Dochodzenie praw autorskich jest zasadniczo kojarzone z roszczeniami, cywilno-prawnymi, gdzie główne znaczenie ma rekompensata za poniesioną szkodę. Słowo „przestępstwo” jest natomiast w języku prawniczym kojarzone z odpowiedzialnością karną, gdzie ukarany za naruszenie praw autorskich sprawca może być pociągnięty jednocześnie do odpowiedzialności odszkodowawczej” - czytamy.

„Bardzo charakterystyczną kwestią związaną z przestępstwami godzącymi w prawa autorskie jest mentalność społeczna w dużej mierze tolerująca naruszanie praw autorskich. W polskim społeczeństwie pokutuje przekonanie, iż są to przestępstwa błahe, ich popełnianie wiąże się z niewielką lub żadną stygmatyzacją społeczną sprawcy. Z pewnością nasze społeczeństwo wciąż dalekie jest od uznania, iż kradzież intelektualna jest co do istoty kradzieżą, jak każda inna, dotycząca przedmiotu materialnego własności, polskie przepisy prawa są jednak w tym kontekście jasne” - podsumowują prawnicy.

Renata Jasińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.