Małgorzata Jabłońska

Pow. przasnyski: Chcemy odzyskać nasze pieniądze

Pow. przasnyski: Chcemy odzyskać nasze pieniądze
Małgorzata Jabłońska

Waśniewscy: Firma z Sierakowa może pozbawić nas dorobku życia. Są nam winni 95 tysięcy złotych.

Państwo Waśniewscy czują się oszukani przez spółkę, która ma siedzibę w podprzasnyskim Sierakowie. Małżeństwo od ponad roku domaga się zapłaty 95 000 zł. Mimo że cała kwota została zabezpieczona przez komornika, nadzieja na szybkie odzyskanie długu jest nikła.

Anna i Marek Waśniewscy są właścicielami niewielkiego gospodarstwa rolnego. Wychowują troje dzieci. Aby związać koniec z końcem, zdecydowali się na prowadzenie firmy skupującej słomę od okolicznych rolników. Na początku firma działała prężnie. Do czasu, kiedy kontrahenci przestali płacić za odebrany towar.

Prezes był nieosiągalny

- Jesteśmy przewoźnikami słomy, którą kupujemy od rolników i przewozimy do wytwórni pelletu - mówi Anna Waśniewska, poszkodowana przez firmę z Sierakowa.

Na początku współpraca układała się dobrze. Waśniewscy kupowali słomę za gotówkę, a od firm, którym ją odsprzedawali, dostawali przelewy.

- Niefortunnym zrządzeniem losu trafiłem na firmę z Sierakowa. Do pewnego czasu byli inni prezesi i jakoś ta płatność wyglądała - mówi Marek Waśniewski, a jego żona, Anna dodaje: - Reagowali na nasze telefony. Dzwoniliśmy, oni nam płacili. Teraz prezes odwleka zapłatę, przez cały rok nie odbierał telefonów, nie odpisywał na maile. Był nieosiągalny - żali się Anna Waśniewska.

Kobieta wszelkimi sposobami próbowała odzyskać swoje pieniądze. We wrześniu 2016 r. zdesperowana pojechała do firmy, zdecydowana doprowadzić do spotkania z prezesem. W rezultacie interweniowała policja.

- Komenda Powiatowa Policji w Przasnyszu otrzymała zgłoszenie od pracownika firmy zlokalizowanej w Sierakowie, że kobieta kierująca audi zablokowała wjazd do zakładu - informuje rzecznik prasowa policji, asp. szt. Ewa Śniadowska. - Mieszkanka powiatu mławskiego zablokowała wjazd do fabryki z powodu braku płatności. Kobieta została pouczona przez policjantów i odjechała - mówi rzeczniczka policji.

- Teraz zaległość wynosi około 95 tys. zł - mówi Marek Waśniewski.

W ubiegłym roku uzyskałem poświadczenie na piśmie, że zostaną nam zwrócone wszystkie pieniądze. Firma przelała nam 10 tysięcy, ale na tym się skończyło, oddaliśmy więc sprawę do sądu.

Byli przekonani, że odzyskają pieniądze

W grudniu ub. roku Waśniewscy uzyskali sądowy nakaz zapłaty, zobowiązujący pozwaną spółkę do spłaty wszystkich należności.

- Cieszyliśmy się, że pieniądze mamy w kieszeni - mówi mężczyzna.

Radość małżonków okazała się jednak przedwczesna.

- W lutym tego roku komornik zajął pieniądze, które są na sądowym koncie, ale są one nie do ruszenia - mówi Anna Waśniewska.

Spółka do każdego z nakazów złożyła zarzuty, do których załączyła wnioski o zwolnienie od kosztów sądowych. Prezes spółki nie uiścił stosownych należności, następnie zaskarżył działanie komornika, co ponownie odwlekło spłatę.

- Na pierwszy termin rozprawy w wydziale gospodarczym Sądu Rejonowego w Płocku czeka się około roku. W tym czasie, jeśli spółka ogłosiłaby upadłość, wszystkie zabezpieczenia i zajęcia komornicze upadają - poinformował Marek Borowy, pełnomocnik państwa Waśniewskich.

Ich majątek zagrożony

Małżeństwo boi się, że mimo iż posiadają prawomocny nakaz zapłaty, a pieniądze są zabezpieczone, ich należności przepadną. Jeśli nie uda się szybko odzyskać zaległych kwot, ojcowizna pana Waśniewskiego może być zagrożona. Rodzina ma bowiem do spłaty zobowiązania, które zaciągnęli na działalność swojej firmy. Aby zapobiec utracie majątku, nie ustają w staraniach o odzyskanie należnych pieniędzy. W tym celu odwiedzili firmę z Sierakowa wraz z ekipą telewizyjną programu „Interwencja”. Kiedy wierzyciele wjechali na teren zakładu, brama się za nimi zamknęła. Zostali uwięzieni, pracownicy firmy wezwali policję. Pracownicy dyżurki twierdzili, że Waśniewscy, wraz z innym domagającym się zapłaty mężczyzną, wtargnęli na teren firmy. Brama została otwarta dopiero na wyraźne żądanie policjantów. Także i obecność telewizyjnej kamery nie sprawiła, że poszkodowanym udało się doprowadzić do spotkania z prezesem spółki.

Waśniewscy obawiają się, że jeśli firma z Sierakowa w krótkim czasie nie spłaci zobowiązań, mogą stracić dorobek życia.

- Zapewne nie będziemy mogli nawet przekazać ojcowizny męża własnym dzieciom, bo będzie trzeba spłacać kredyty - mówi Anna Waśniewska.

Za chwilę nie będziemy mieli na chleb, a jeśli firma ogłosi upadłość, stracimy wszystkie pieniądze. Nie wiem, co moglibyśmy jeszcze zrobić, do kogo się zwrócić o pomoc.

Niby pieniądze są zajęte, ale prezes firmy (z którym ostatecznie Markowi Waśniewskiemu udało się porozmawiać telefonicznie - red.) twierdzi, że ma prawo się odwoływać. Jeśli sprawa jeszcze się przeciągnie, możemy stracić wszystko - załamuje ręce kobieta. Zaraz jednak zaznacza: - Nie podarujemy, pójdziemy prosić o pomoc choćby do polskiego rządu. Zrobimy wszystko, aby odzyskać nasze pieniądze - zapowiada.

Anna Waśniewska dodaje, że wraz z mężem nie są jedynymi osobami domagającymi się od spółki zaległych pieniędzy. W podobnej sytuacji, jak rodzina Waśniewskich, są jeszcze inni poszkodowani. Jednym z nich jest rolnik z gm. Opinogóra. Dysponuje on wobec firmy z Sierakowa sądowym nakazem zapłaty kwoty 15 000 zł. O pieniądze należne za dostarczoną słomę walczy od połowy września 2016 r.

Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem firmy, ale mimo wielokrotnych prób, nie udało nam się. Nie odbiera tel. komórkowego. Nikt nie odbiera również telefonów w siedzibie firmy. Nie dostaliśmy także odpowiedzi na pytania wysłane mailem.

Małgorzata Jabłońska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.