Powiat makowski. Leśniewo. Jego krowy dały aż 11 769 kilogramów mleka!

Czytaj dalej
Małgorzata Jabłońska

Powiat makowski. Leśniewo. Jego krowy dały aż 11 769 kilogramów mleka!

Małgorzata Jabłońska

O miejscu w rankingu najefektywniejszych właścicieli stad krów mlecznych decyduje przede wszystkim przeciętna roczna wydajność od krowy, oceniana przez Region Oceny w Parzniewie. W powiecie makowskim w podsumowaniu za rok 2018 najlepszy okazał się Marcin Przychodzki z Leśniewa.

Gospodarstwo rolne od dawien dawna jest w posiadaniu rodziny Przychodzkich. Rok temu stery rodzinnego biznesu oficjalnie przejął 31-letni Marcin. Wcześniej, przez 40 lat, gospodarstwo prowadził jego tata Leszek, który ukierunkował je na hodowlę bydła mlecznego, i wciąż jest ogromnym wsparciem i pomocą. Gospodarstwo od 18 lat znajduje się pod oceną użytkowości mlecznej i w powiecie, od lat, plasuje się w pierwszej dziesiątce wydajności. W 2017 roku bydło z Leśniewa zajęło 2. miejsce, a w 2016 i 2015 r. - 3. Tegoroczne zwycięstwo dla ojca młodego gospodarza jest powodem do dumy.

- Syn objął gospodarstwo i od razu wskoczyliśmy na pierwsze miejsce. Ogromnie mnie cieszy, że uczeń przerósł mistrza. Na ten sukces pracowałem przez długie 18 lat - mówi Leszek Przychodzki.

Dzięki sile pracowitych rąk

Wiedzieć trzeba, że praca, o której wspomina starszy z gospodarzy, jest ciężka, i jest jej bardzo dużo. Główny trzon produkcji mlecznej odbywa się w oborze, niewyposażonej w nowinki techniczne. Budynek powstał w latach 80. XX wieku i opiera się na chowie w systemie uwięziowym. Obora jest wprawdzie wyposażona w maty legowiskowe, a pod metalowymi rusztami znajdują się kanały na gnojowicę, ale większość prac musi wykonać człowiek. Na barkach gospodarzy spoczywa więc oporządek, ręczne zadawanie paszy oraz obsługa dojarki przewodowej. Roboty jest w sam raz tyle, aby szczelnie wypełnić rolniczy dzień.

Razem z dzierżawami na potrzeby gospodarstwa pracuje około 40 hektarów, a główny trzon upraw, co zrozumiałe, przeznacza się na zapewnienie paszy dla stada. Uprawiana jest kukurydza, trawy, lucerna i pojedyncze hektary zbóż. Wszystkie oziminy pięknie przetrwały zimną porę roku, za to nieco szkód poczyniły sarny, które w zwartej grupie kilkunastu sztuk urządziły sobie na polu paśnik.

Krów mlecznych jest około 40, reszta stada to cielęta, pozostawione na odchowanie, oraz jałówki. Młode byczki kilka dni po urodzeniu idą na sprzedaż, cieliczki trafiają do dalszego chowu. Jałówek rodzi się w sam raz tyle, że wystarcza ich, aby zapewnić hodowli ciągłość, dzięki czemu nie ma potrzeby ich kupowania. Każda krowa mleczna w gospodarstwie Marcina Przychodzkiego urodziła się w Leśniewie.

Z domieszką krwi

Większość krów w stadzie to czysta rasa holsztyńsko-fryzyjska, ale niektóre sztuki mają domieszkę krwi innych ras. Należy do niej m.in. Jersey oraz wybitnie rzadka w Polsce Brown Swiss, czyli brunatna szwajcarska. To bardzo ciekawa rasa o wszechstronnym użytkowaniu, mająca liczne zalety, do których należą m.in. zdrowe nogi i racice, łatwość wycieleń i długowieczność. Według szacunków Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka jest ich naszym kraju zaledwie kilkaset sztuk. W gospodarstwie w Leśniewie znajduje się kilka mieszańców tej rasy, których nietypowa uroda i umaszczenie od razu rzucają się w oczy.

To relikt dawniej stosowanych krzyżówek, od których gospodarze odeszli na rzecz nasienia buhajów czystej rasy H-F, które w zamyśle ma jeszcze bardziej podnieść wydajność. Według pana Marcina, to właśnie genetyka jest jedną z przyczyn doskonałej mleczności. Oczywiście „podkręcona” do granic możliwości krowiego organizmu wydajność ma też swoje wady, do których należy m.in. trudność oceny wystąpienia rui, co wymusza stosowanie hormonów. Samodzielne określenie właściwego terminu krycia jest niełatwym lub wręcz niemożliwym zadaniem, ponieważ czas, w którym może dojść do zapłodnienia, ekstremalnie się skraca.

Niedawno gospodarze zadecydowali, że zapłodnienie będzie się odbywało za sprawą materiału genetycznego amerykańskich buhajów H-F, z najwyższej hodowlanej półki. Jednak jest jeszcze za wcześnie, aby ocenić, jak ten krok przełoży się na mleczność. O tym będzie można się przekonać dopiero za około 2 lata, kiedy cielęta urodzone z nową genetyką, wejdą w dojrzalszy wiek. Inseminację w gospodarstwie w Leśniewie przeprowadza weterynarz.

Bez pomocy żywieniowca

Za wynikami mleczności stoi jednak nie tylko genetyka, ale i ciężka, analityczna praca pana Marcina.

- Znam swoje krowy od urodzenia, ponadto stado jest pod oceną użytkowości mlecznej. Jestem w o tyle w dobrej sytuacji, że niewielka liczba krów pozwala mi na obliczenie koniecznych dawek pokarmowych we własnym zakresie. Wieczorem, biorę kartkę, długopis i liczę potrzeby żywieniowe dla danego zwierzęcia i fazy cyklu, w którym się obecnie znajduje.

Zestawiam wyniki mleczności i obserwuję, czego danej sztuce może brakować, a czego może mieć za dużo. Wszystkiego dowiedziałem się z fachowej literatury oraz dzięki wieloletniej obserwacji - mówi pan Marcin

.

W przypadku cieląt i jałówek sprawa jest znacznie prostsza; dostają na przemian, siano oraz zielonkę z kukurydzy.

- Rano dostają kukurydzę, w południe siano, po południu kukurydzę i wieczorem znów siano. Krowy mleczne także dostają jeść 4 razy dziennie, ale tu dawkowanie i skład paszy jest dużo bardziej skomplikowany, ponieważ musi się opierać na odpowiednim bilansie białka i energii. Znam swoje zwierzęta i wiem, w jakiej fazie się znajdują, a moje obliczenia sprawiają, że dostosowuję dawkę pokarmową do potrzeb w danej chwili. W przypadku liczącego 40 sztuk stada jest to możliwe, w przypadku większej hodowli bez pomocy komputera i elektronicznego systemu ani rusz - mówi pan Marcin.

Kluczem wnikliwa obserwacja

Zdaniem rolnika, spektakularne wyniki są możliwe, przede wszystkim dzięki ciągłej i wnikliwej obserwacji oraz odpowiedniemu reagowaniu na potrzeby krów. Służy temu nie tylko analiza, ale i czujne gospodarskie oko oraz dbałość o dobrostan krów. Wszystkie te czynniki sprawiają, że hodowla, choć niezwykle pracochłonna, funkcjonuje perfekcyjnie. I nie jest to określenie na wyrost, ponieważ najlepszym weryfikatorem skuteczności gospodarza są znakomite wyniki mleczności. Nie czuwają nad nimi wyspecjalizowana elektronika i skomplikowane systemy zarządzania stadem, ponieważ może to z powodzeniem uczynić sam gospodarz, o ile stoi za nim wiedza i wieloletnie doświadczenie.

Podstawą hodowli jest tradycyjna obora starego typu. Przygotowaną ręcznie paszę pan Marcin miesza samodzielnie i zadaje ją z wiadra, dodając poszczególne komponenty, zgodnie ze sporządzonym uprzednio spisem. Każda z krów dostaje od gospodarza tyle paszy i składników, ile potrzebuje, co oceniane jest na podstawie przychodzących z Parzniewa wyników zawartości białka, tłuszczu i mocznika. Krowy mleczne karmi się miksem siana, zielonki z kukurydzy, ziarna kukurydzy mielonej, soi, granulatu pełnoporcjowego, wysłodków granulowanych, rzepaku z dodatkami energetycznymi i witaminowym. Zielonka z kukurydzy jest przechowywana w pryzmach, sianokiszonka zimuje w balotach. Wymieszanie i skomponowanie wszystkich składników paszy pochłania bardzo dużo czasu i fizycznej siły, ale trud się opłaca, ponieważ bez niego tak wysoka wydajność byłaby niemożliwa do osiągnięcia.

W planach rozwój hodowli

Niebawem w gospodarstwie rozpocznie się budowa nowej, wolnostanowiskowej obory wraz z halą udojową. Sam budynek zostanie sfinansowany ze środków własnych, Unia Europejska być może pomoże w jej wyposażeniu. Całkowity koszt inwestycji pan Marcin szacuje na około 1 mln 700 tys. zł netto. W tej chwili załatwiane są formalności, więc istnieje szansa, że jeszcze w tym roku roboty ruszą pełną parą. Planowana obora ma pomieścić około 77 krów mlecznych i drugie tyle młodzieży.

- To będzie się wiązało z wyganianiem krów na pastwisko. Kiedyś mój ojciec stosował pastwiskową metodę chowu, ale odeszliśmy od niej. Przed rozpoczęciem budowy nowego budynku będziemy musieli przyuczyć krowy do poruszania się po oborze. Dotychczasowy uwięziowy system chowu nie wymagał od nich umiejętności przemieszczania się - mówi rolnik.

Po wybudowaniu nowego obiektu dotychczasowa obora zostanie przekształcona w budynek gospodarczy.

Postawienie nowoczesnej obory pozwoli nie tylko na dwukrotne zwiększenie hodowli, ale umożliwi też ograniczenie pracy człowieka. Dzięki temu młody gospodarz będzie miał więcej czasu dla rodziny. W gospodarstwie rośnie już następca - Michał, niespełna 3-letni syn pana Marcina, który już w tej chwili wykazuje gorące zainteresowanie rolniczym fachem i wykorzystuje każdą chwilę, aby znaleźć się w oborze. Na szczęście z czujnego oka nie spuszcza go żona pana Marcina - Julia, która w tej chwili jest w 100% zaangażowana w wychowanie syna.

Nie pozostaje nam nic innego, jak pogratulować rodzinie Przychodzkich dotychczasowych sukcesów i życzyć kolejnych, już w nowej oborze. Tam zdecydowaną część dotychczasowych obowiązków pracowitych gospodarzy przejmie na siebie nowoczesne wyposażenie.

Małgorzata Jabłońska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.