Małgorzata Jabłońska

Przasnysz. W strachu o dach nad głową

Przasnysz. W strachu o dach nad głową
Małgorzata Jabłońska

- Cała moja rodzina boi się, że straci dach nad głową - z taką dramatyczną prośbą zwróciła się do redakcji 21-letnia Aleksandra.

- W listopadzie ubiegłego roku (po śmierci mamy) moja starsza siostra została głównym najemcą mieszkania komunalnego przy ul. Starzyńskiego 2 w Przasnyszu. Oprócz mnie i mojej córki, w lokalu zameldowany jest mój brat oraz starsza siostra z dziećmi. W mieszkaniu obok mieszka wujek oraz druga siostra z dzieckiem. Ona jednak pracuje poza Przasnyszem i przyjeżdża tylko w weekendy. Po śmierci mamy przeprowadziłam się do mieszkania wujka, gdyż chciałam się usamodzielnić, pomagać wujkowi w opłatach i zajmować się mieszkaniem - opisała młoda kobieta.

- Wujek napisał pismo do pana burmistrza o zgodę na zameldowanie mnie i dziecka (…). Odpowiedź brzmiała krótko: «nie wyrażam zgody» - opisuje sytuację. „Ani słowa wyjaśnienia, dlaczego. Poszłam więc do pana burmistrza prosząc, aby zmienił zdanie. Sposób w jaki zostałam potraktowana, woła o pomstę. Pan burmistrz groził, że nas z mieszkania wujka wyniesie z policją. Nie wiem skąd w panu burmistrzu tak zły stosunek do mnie? Mam 21 lat, przecież nic złego nie zrobiłam, przyszłam tylko prosić o zmianę decyzji. Pan burmistrz wykrzyczał, że wszyscy z mieszkania «wylecimy». Chcieliśmy załatwić wszystko zgodnie z prawem, ale z panem burmistrzem się nie da. Zostałam potraktowana jak najgorsza patologia. Potem było tylko gorzej, jesteśmy zastraszani kontrolami i groźbami wyeksmitowania na bruk. Właśnie kończę szkołę, mam małe dziecko i chciałabym zacząć normalnie funkcjonować. Jeszcze przed śmiercią mamy składałam wniosek o przydział mieszkania. Dostałam pismo, że lokal mi się należy, ale na razie nie ma wolnych mieszkań. Bardzo prosimy o pomoc, bo cała moja rodzina boi się, że straci dach nad głową”.

Lawina kontroli

Podczas spotkania z nami dodała, że rozmowa z burmistrzem okazała się tylko początkiem problemów. W marcu na p. Matyjasiaków spadła lawina kontroli: urzędników, pracowników Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, dzielnicowego. Wszczęto postępowanie administracyjne, polegające na wymeldowaniu z mieszkania brata Oli. Uczyniono to ze względu na to, że zdaniem urzędu, nie przebywa on w miejscu zamieszkania.

- Mój brat jest zameldowany w tym mieszkaniu od urodzenia. Jest marynarzem, więc dużo czasu spędza na morzu - wyjaśnia Ola. - Jednak po rejsie zawsze wraca do rodzinnego domu. Warunkiem utrzymania przez niego pracy jest posiadanie stałego zameldowania, wymeldowanie będzie jednoznaczne z utratą zatrudnienia. Burmistrz chce także wymeldować z mieszkania wujka i moją pracującą poza Przasnyszem siostrę, bo nie przebywa pod tym adresem. Owszem przebywa - w weekendy i święta, bo w tygodniu pracuje w innym mieście. Przecież duża część mieszkańców Przasnysza wyjeżdża za pracą.

Ludzie nie przebywają na delegacjach dla przyjemności, robią to dlatego, że w naszym mieście bardzo trudno o stałe zajęcie. Czy wszystkich lokatorów, którzy pracują w Warszawie, pan burmistrz zechce wyrzucić na bruk?

21-latka otrzymała również pismo, w którym powiadomiono ją, że wraz z córeczką ma opuścić mieszkanie wujka. Wujek p. Aleksandry otrzymał z kolei pismo stwierdzające, że w lokalu, którego jest najemcą, mieszkają osoby, które nie mają na to zgody właściciela, a więc miasta. Świadczy to o tym, że wujek mieszkanie podnajął. A to poważne naruszenie obowiązków najemcy i jest podstawą wypowiedzenia umowy o najem lokalu.

Nie stwarza zagrożenia

Miasto zwróciło się z propozycją wykupu mieszkań do wszystkich najemców lokali przy Starzyńskiego 2, jednak z tej możliwości skorzystały tylko dwie rodziny. Siostra Oli i jej wujek wykupu odmówili.

- Blok ten został wbudowany w latach 60. jako budynek eksperymentalny, z terminem użytkowania wynoszącym 10 lat. Jakimś cudem stoi do dziś, ale jest w koszmarnym stanie technicznym. Moglibyśmy wykupić mieszkania, ale tylko jeśli miasto wyremontuje blok. Dlatego odmówiliśmy wykupu - przyznaje siostra Oli.

Z chwilą wykupu lokali z mocy prawa powstała tam wspólnota mieszkaniowa, zarządzana przez właścicieli, a czynności administratora wykonywane są przez Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Przasnyszu.

Mają mieszkać tam, gdzie przydział

Zdaniem prezes MZGKiM Anny Strześniewskiej kontrole, z którymi musiała się zmierzyć rodzina, nie były wynikiem złej woli miasta, ani zarządcy. Miały wynikać ze zgłoszenia jednego z członków wspólnoty.

- Na zebraniu, w którym zawsze uczestniczy przedstawiciel miasta, jeden z prywatnych właścicieli zgłosił następujący problem - wujek pań Matyjasiak mieszka sam, a zajmuje duży lokal - wyjaśnia pani prezes. - Część rodziny przemieściła się do mieszkania, którego najemcą jest wujek i od tego czasu rodzina mieszka w dwóch lokalach jednocześnie. Na skutek zgłoszeń mieszkańców, miasto dokonało przeglądu lokali z udziałem administratora i policji. Okazało się, że jedna z zameldowanych w lokalu nr 5 sióstr od lat mieszka w Legionowie, jej dzieci chodzą tam do szkoły. W związku z tym miasto podjęło kroki w kierunku wymeldowania tej pani. Można więc wskazywać, że jest zameldowana w lokalu komunalnym celem podtrzymywania prawa ubiegania się o przydział lokalu. Prawo takie przysługuje tylko osobie zamieszkującej na terenie danej gminy. Przegląd lokali dał również pogląd na sytuację drugiej z sióstr - pani Oli.

- Mieszka ona w lokalu nr 5 czyli u wujka, mimo że zameldowana jest pod nr 4 - u swojej siostry. Komisja stwierdziła, że pani Aleksandra zajęła parter lokalu i zamurowała przejście na zajmowaną przez wujka górną kondygnację. Zmian tych dokonano bez zgody miasta. Na podstawie ustaleń wizji lokalnej, miasto nakazało, żeby pani Aleksandra zamieszkiwała tam, gdzie ma przydział, a nie tam gdzie jej się podoba. A skoro pani Ola zamieszkuje w mieszkaniu wujka samowolnie, bez zgody właściciela, to można uznać, iż on swój lokal podnajmuje. Miasto zajęło stanowisko, iż rodziny winny zamieszkiwać zgodnie z przydziałami i poleciło podjąć działania w tym kierunku. Jako zarządca lokali gminnych, na wniosek właściciela, mamy obowiązek podjąć działania zmierzające do opróżnienia lokalu samowolnie zajętego. Wiele rodzin w trudnej sytuacji czeka na przydział mieszkań, a miasto po prostu domaga się swoich praw - podkreśla prezes MZGKiM.

Pytamy burmistrza, jakie kroki miasto zamierza podjąć wobec Oli i jej córki. Czy decyzja nakazująca jej opuszczenie mieszkanie wujka jest ostateczna?

- Starając się o mieszkanie po śmierci matki, p. Aleksandra nie widziała problemu w zamieszkiwaniu z siostrą. Ponadto oświadczyła, że nie będzie wnosiła żadnych roszczeń w sytuacji, gdy głównym najemcą lokalu zostanie ustanowiona jej siostra. O mieszkanie starały się więc wspólnie obie panie. Mieszkanie jest duże, dwupoziomowe, więc dwie rodziny mogą w nim swobodnie zamieszkiwać. W związku z powyższym nie ma i nie będzie zgody na prawną zmianę mieszkania przez Aleksandrę Matyjasiak - zaznacza burmistrz.

Wujek nie wyląduje pod mostem

Także w sprawie pozostałych lokatorów obu mieszkań stanowisko burmistrza jest jednoznaczne.

- We wszystkich lokalach wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu miasta Przasnysz powinny zamieszkiwać osoby, które otrzymały do nich przydział - mówi Waldemar Trochimiuk. - Niedopuszczalna jest sytuacja, gdy lokal gminny bez wiedzy i zgody właściciela jest zasiedlany. W związku z tym p. Aleksandra Matyjasiak wraz z córką powinna mieszkać w lokalu nr 4, czyli tam, gdzie otrzymała przydział i jest zameldowana na pobyt stały. W stosunku do brata oraz siostry p. Aleksandry i jej córki prowadzone jest postępowanie administracyjne o wymeldowanie. Z wujkiem, w związku z dokonanym podnajmem mieszkania, wypowiedziana zostanie umowa najmu - oznajmia burmistrz.

Waldemar Trochimiuk odniósł się także do opisanej przez Olę sytuacji, do której miało dojść w urzędzie miasta.

- U mnie w gabinecie, pani maturzystka była ze swoją trzyletnią córką. Zdecydowanie twierdzę, że nic z tego, co mówi pani Aleksandra nie miało miejsca. Poinformowałem ją tylko, że wprowadziła się do lokalu nielegalnie i winna go opuścić jak najszybciej, gdyż w przeciwnym wypadku podejmę działania zgodne z obowiązującymi przepisami. Gwarantuję, że ta sytuacja zostanie rozwiązana zgodnie z prawem i zapewniam, że wujek obu pań za swoje dobre serce nie wyląduje pod mostem, ale zajmowany lokal będzie musiał opuścić - wyjaśnia.

Kiedy zaczęły się problemy z kontrolami i wymeldowaniami, Matyjasiakowie zmienili zdanie i postanowili ubiegać się wykup lokali. Zdaniem siostry Oli, uzyskała ona od urzędnika odpowiedź odmowną, ze względu na „wstrzymanie sprzedaży”.

- Pani Matyjasiak ani jej wujek, nie zwracali się do burmistrza z wnioskiem o wykup mieszkań. W związku z tym, że nie było wniosków, to nie mogły być rozpatrywane, a tym samym nie może być mowy o odmowie wykupu. Sprzedaż lokali nie została wstrzymana. Jeżeli główna najemczyni lokalu nr 4 złoży stosowny wniosek, to zostanie on rozpatrzony. Na dziś nie widzę żadnych przeciwwskazań do wykupu lokalu - przyznaje Waldemar Trochimiuk.

Wojewoda: burmistrz naruszył przepisy

16 maja rodzina złożyła formalne wnioski o wykup mieszkań. Aleksandra, licząc się z możliwością pozbawienia wujka prawa do lokalu, za wskazaniem miasta przeprowadziła się do siostry, a do urzędu trafiło stosowne oświadczenie. Rodzina napisała też skargę do wojewody mazowieckiego na decyzję burmistrza.

Wydział spraw obywatelskich Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w piśmie z 18 maja stwierdził istnienie obowiązku meldunkowego, stwierdzając tym samym, iż odmowa burmistrza była stanowiskiem błędnym:

„W pierwszej kolejności należy wyjaśnić, że przepisy ustawy o ewidencji ludności nie przewidują instytucji zgody na dokonanie zameldowania. Obywatel polski przebywający na terenie Rzeczpospolitej Polskiej jest zobowiązany wykonać obowiązek meldunkowy. Należy bowiem wskazać, że zgodnie z ustawą o ewidencji ludności obywatel polski dokonujący zameldowania na pobyt stały lub czasowy przestawia potwierdzenie pobytu w lokalu, dokonane przez właściciela lub inny podmiot dysponujący tytułem prawnym do lokalu na odpowiednim formularzu. Zatem główny najemca może zameldować osoby wspólnie z nim zamieszkujące, o ile osoby te złożą prawidłowo wypełnione druki zameldowania. Mając powyższe na uwadze, uważam w tej części Pani skargę za zasadną (…)” - pisze Kamila Jeziorska Chojecka, z-ca dyrektora wydziału spraw obywatelskich UW.

Mając jednoznaczne stanowisko służb wojewody, wujek wraz z Olą, z kompletem wymaganych dokumentów, udał się do przasnyskiego magistratu w celu zameldowania w najmowanym przez siebie lokalu siostrzenicy wraz z dzieckiem. Ostatecznie do tego nie doszło, ponieważ urzędniczka poinformowała, że zameldowanie wobec braku zgody burmistrza, może poskutkować wypowiedzeniem umowy najmu i utratą prawa do lokalu.

Matyjasiakowie chcą podjąć działania, które uchronią ich przed dalszymi kontrolami. Ze słów Aleksandry wynika, że od marca do maja tego roku doświadczyli sześciu kontroli. Zdaniem rodziny, kolejne czynności sprawdzające przeprowadzane w lokalach 4 i 5 mają na celu zdestabilizowanie ich życia, zastraszenie i noszą znamiona nękania. Siostra Aleksandry planuje zawiadomić organa ścigania. Matyjasiakowie liczą, że wszystkie te działania pozwolą im w końcu spokojnie żyć i uniknąć eksmisji. Postanowili także zwrócić się o pomoc do senator Lidii Staroń.

Małgorzata Jabłońska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.