Wyrzuca z domu córkę z rodziną

Czytaj dalej
Fot. Mieczysław Bubrzycki
Mieczysław Bubrzycki

Wyrzuca z domu córkę z rodziną

Mieczysław Bubrzycki

Mieszkaniec podostrowskiej wsi wyrzucił najpierw rzeczy, a potem zięcia, ze swego domu. Chce także pozbyć się córki z dziećmi, już wyznaczył termin wyprowadzki.

Grzegorz Budziński zatelefonował do nas następnego dnia po powrocie teścia z Anglii. Był zdenerwowany. - Proszę o pomoc, bo teść będzie chciał wygonić moją rodzinę z domu - powiedział zrozpaczony.

Następnego dnia z rana znów zatelefonował:

- Teść wczoraj wyrzucił moje rzeczy na podwórko i kazał się wynosić. Noc spędziłem w samochodzie na parkingu. Następne noce mają być chłodniejsze.

W następny poranek spotkaliśmy się z panem Grzegorzem w mieszkaniu jego mamy w bloku w Ostrowi Mazowieckiej. Tam spędził drugą noc.

- Kolejny dzień chodzę w tych samych ciuchach, bo wszystkie moje rzeczy spakowane w foliowe worki stoją na ulicy - tłumaczy. - Żona i dzieci na razie pozostały w tamtym domu, ale teść też będzie chciał je wyrzucić.

Ustnie użyczył lokalu

Jedenaście lat temu Grzegorz Budziński wziął ślub z Moniką z niedalekiego Ugniewa.

- Po ślubie zamieszkaliśmy w rodzinnym domu żony w Ugniewie - opowiada. - Teść pracował w Anglii. Do Polski przyjeżdża przeważnie dwa razy w roku. To człowiek konfliktowy i od początku nasze stosunki nie układały się najlepiej.

Młodzi małżonkowie postanowili wynająć mieszkanie w Ostrowi Mazowieckiej.

- Przez sześć lat szlajaliśmy się po stancjach - mówi Grzegorz Budziński. - Nie mieliśmy pieniędzy. Mamy dwoje dzieci, a utrzymujemy się z mojej niewielkiej renty, rodzinnego na dzieci, od niedawna mamy też pieniądze z programu 500 plus.

Pod koniec ubiegłorocznych wakacji młoda rodzina znów zamieszkała w domu w Ugniewie, którego właścicielem jest teść pana Grzegorza.

- To było tak zwane ustne użyczenie lokalu - mówi pan Grzegorz. - Teść wciąż przebywał w Anglii, a dom wystawił na sprzedaż, ale nie było chętnych. Początkowo wszystko było w porządku. Teść opłacał wszystkie rachunki za dom, a wuj żony kupił jej używany samochód.

Według jego życzenia

Za płotem mieszka babcia pani Moniki - mama teścia pana Grzegorza. Starsza pani w imieniu syna sprawuje nadzór nad synowską posesją.

- Dom i podwórko były bardzo zaniedbane - mówi pan Grzegorz.

Aż się prosiło, żeby zrobić tu jakiś porządek. Teść jednak postawił warunek, że wszystko musi się odbywać według jego życzenia. Mogliśmy zrobić tylko tyle i tylko w takim zakresie i czasie, na ile pozwolił teść, a w jego imieniu pilnowała tego jego mama. Nawet kosić podwórko mogłem tylko wtedy, kiedy dostaliśmy na to zgodę. Wszystko musiało odbywać się na rozkaz. Było dobrze, dopóki bez dyskusji wykonywaliśmy wszystkie polecenia. Ale coraz częściej powstawały konflikty. Od pewnego czasu wciąż wszystko było źle.

Pan Grzegorz przyznaje jednak, że w czasie ostatnich wakacji teść zabrał swą córkę Monikę i wnuczki na Litwę.

Trochę się uniósł

Teść pana Grzegorza dość nieoczekiwanie przyjechał z Anglii w połowie września.

- Od razu było wiadomo, że ma zamiar nas stąd wyrzucić - twierdzi pan Grzegorz.

Z jego relacji wynika, że teść powyrzucał z szaf wszystkie jego rzeczy i poupychał je w worki foliowe.

- Przyznaję, że trochę się wtedy uniosłem i pod adresem teścia padły słowa, które nie powinny paść - mówi pan Grzegorz. - On to nagrał na telefon, a potem wezwał policję. Przyjechali i po rozmowie z teściem uznali, że on ma prawo mnie wyrzucić z domu. Nie miałem wyboru. Worki z moimi rzeczami zostały wystawione na podwórko, a następnego dnia za bramę. Ja nocowałem w samochodzie poza posesją teścia.

Następnego dnia pan Grzegorz z żoną pojechali do prokuratury, gdzie złożyli zawiadomienie o psychicznym znęcaniu się teścia nad Grzegorzem Budzińskim i jego rodziną.

- Byłem też u adwokata, który stwierdził, że prawo jest takie, że teść może mnie wyrzucić ze swego domu, zwłaszcza że nie jestem tam zameldowany - mówi pan Grzegorz. - Od pani dzielnicowej dowiedziałem się jednak, że żona, która z dziećmi jest tam zameldowana, ma prawo przyjmować w ciągu dnia gości, a więc i mnie. Niestety, teść powiedział, że on tego stanowczo zabrania.

Wyrzucił worki i zięcia

Pojechaliśmy z panem Grzegorzem do Ugniewa. Worki z ubraniami stały pod bramą, od strony podwórka.

- Taty nie ma, ale zaraz ma wrócić - mówi pani Monika.

Przed powrotem pokazała pisma, jakie dostała od ojca. Widać, że przygotował je prawnik. Jedno to adresowane do córki Wezwanie do dobrowolnego opuszczenia i opróżnienia lokalu mieszkalnego wraz z wypowiedzeniem umowy użyczenia przedmiotowego lokalu, w którym nie podano jednak terminu. Drugie to Porozumienie zawarte między ojcem a córką, z którego wynika, ze do czasu opuszczenia domu Grzegorz Budziński będzie mógł przychodzić i przebywać w ww. budynku mieszkalnym bez prawa pozostawiania swoich rzeczy osobistych oraz pozostawania na noc.

- Nie mam zamiaru tego podpisać - mówi młoda kobieta.

Po kilku minutach na podwórko wchodzi szybkim krokiem niewysoki mężczyzna w średnim wieku. Nerwowo reaguje na widok zięcia. Nie chce rozmawiać z dziennikarzem i wyprasza z domu. Po czym informuje, że telefonuje na policję. Robi to, a następnie wyrzuca worki z rzeczami pana Grzegorza przez płot na ulicę. Pan Grzegorz wrzuca je z powrotem. Teść oddala się na bezpieczną odległość i filmuje zięcia oraz dziennikarza. Za chwilę odjeżdżamy.

Prawo po jego stronie

- Widzę, że prawo jest po stronie teścia, zwłaszcza że w tym domu jest zameldowana żona z dziećmi, a ja nie jestem - mówi Grzegorz
Budziński.

Pan Grzegorz twierdzi, że pójdzie na policję z zawiadomieniem o zniszczeniu jego mienia.

- Teść nie miał prawa wyrzucać z szaf, niszczyć, a potem wystawiać na podwórko moich rzeczy - mówi.

A tak w ogóle to Grzegorz Budziński obawia się o swoją rodzinę.

Teść rozbija naszą rodzinę. On w końcu dopnie swego i wyrzuci z domu także moją żonę z dziećmi. Dom będzie stał pusty. Nie wiem gdzie zamieszkamy. Mamy niewiele pieniędzy i nie stać nas na wynajem mieszkania. Jestem osobą niepełnosprawną, ale mimo choroby oczu staram się szukać jakichś możliwości zarobienia pieniędzy.

Policja nie prowadzi postępowania

Jak nas poinformowano w ostrowskiej komendzie, policja nie prowadzi żadnego postępowania w związku z interwencjami w Ugniewie.

- Podczas tych interwencji policjanci nie zabronili odwiedzania żony i dzieci przez pana Budzińskiego - wyjaśnia Marzena Laczkowska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji. - Podczas tych interwencji pana Budzińskiego nie było na miejscu.

A czy może tego zabronić właściciel domu, skoro jego córka z dziećmi mieszkają tam za jego zgodą i są tam zameldowani? Czy zabraniając i wyrzucając zięcia z posesji właściciel posesji działa zgodnie z prawem? To pytania, które zadaliśmy policji.
Oto odpowiedź nadesłana przez rzeczniczkę ostrowskiej policji:

- Zgodnie z art. 28 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, jeżeli prawo do mieszkania przysługuje jednemu małżonkowi, drugi małżonek jest uprawniony do korzystania z tego mieszkania w celu zaspokojenia potrzeb rodziny. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przedmiotów urządzenia domowego. Jednakże na gruncie prawa karnego istnieje regulacja zawarta w art. 193 kodeksu karnego, która daje prawo właścicielowi domu wezwania osoby do opuszczenia obiektu, do którego to wezwania pod groźbą sankcji karnej osoba ta musi się zastosować. Osobą uprawnioną do takiego wezwania jest właściciel lub użytkownik domu. Pojęcie właściciela i użytkownika określają przepisy kodeksu cywilnego.

Jak widać, sprawa jest skomplikowana. Kilka dni po naszej wizycie w Ugniewie żona pana Grzegorza odebrała list wysłany pocztą przez ojca, w którym daje jej i wnukom 3 miesiące na wyprowadzenie się z domu.

Mieczysław Bubrzycki

Pracuję w Tygodniku od 38 lat. Wciąż zajmuję się sprawami lokalnymi, ostatnio - od kilkunastu lat - jestem redaktorem Tygodnika w Ostrowi, ukazującego się w powiecie ostrowskim. Wcześniej w redakcji zajmowałem różne funkcje, byłem m.in. sekretarzem redakcji, kierownikiem działu, teraz jestem redaktorem. Zawsze jednak byłem praktykującym dziennikarzem. I niech tak już pozostanie do mojej niedalekiej emerytury.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.