Brudki Stare. Kandydatka na dyrektorkę: Nie chcę, jeśli mnie nie chcą

Czytaj dalej
Mieczysław Bubrzycki

Brudki Stare. Kandydatka na dyrektorkę: Nie chcę, jeśli mnie nie chcą

Mieczysław Bubrzycki

Emocje towarzyszyły pierwszemu od lat konkursowi na dyrektora szkoły w Brudkach Starych. W głosowaniu padł remis, dwoje członków komisji oddało nieważne głosy.

W piątek 12 maja w Wąsewie odbył się konkurs na dyrektora szkoły w Brudkach Starych. Zgłosiła się jedna kandydatka.

Pięć za, pięć przeciw

Konkurs ogłoszono, bo poprzednia wieloletnia dyrektorka szkoły - Mirosława Rosińska - w ubiegłym roku odeszła na emeryturę, a wójt powierzył na 10 miesięcy pełnienie obowiązków dyrektora Krystynie Wyszyńskiej - nauczycielce tej szkoły. Ta umowa upływa z końcem czerwca.

Do konkursu zgłosiła się tylko jedna kandydatka - Maria Jankowska, nauczycielka, katechetka w szkole w Jelonkach, mieszkanka gminy Wąsewo. Stanęła przed 12-osobową komisją konkursową powołaną przez wójta. Przewodniczącą komisji była Barbara Trojanowska - sekretarz gminy, jedna z trojga przedstawicielek gminy, który jest dla szkoły organem prowadzącym.

Zgodnie z przepisami, w komisji było także troje przedstawicieli kuratorium oświaty, dwie przedstawicielki rady pedagogicznej, dwie panie z rady rodziców oraz dwóch reprezentantów nauczycielskich związków: ZNP i „Solidarności”.

Na zakończenie pracy komisji odbyło się tajne głosowanie. Po przeliczeniu głosów okazało się, że kandydatkę poparło 5 osób, przeciw było także 5 głosów, 2 członków komisji oddało głosy nieważne. Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Gminy w Wąsewie, jeden z niezdecydowanych członków komisji nie postawił wymaganego znaku „x” w żadnej z kratek, a drugi w kratce oznaczającej poparcie dla kandydata narysował coś w rodzaju zamazanego kółeczka, co zostało uznane za głos nieważny.

To normalna procedura

Kilka dni później zatelefonowała do nas czytelniczka, prosząca o zachowanie anonimowości.

- Głosowanie było niekorzystne dla kandydatki, mimo że wójt przed konkursem wzywał niektórych członków komisji i przekonywał ich, żeby koniecznie głosowali na nią - powiedziała nam. - Jak się jednak okazało, był nieskuteczny.

- To zarzut, który można postawić każdemu i nawet nie będę go komentował - twierdzi wójt Rafał Kowalczyk. - Równie dobrze mógłbym postawić tezę, że ktoś spotyka się z nauczycielami szkoły przekonując ich do negowania dobrej kandydatki. Moja rola w tej sprawie sprowadzała się do powołania 12-osobowej komisji, w której gmina miała 3 przedstawicieli. Nie było mnie w tym gronie.

Konkurs nie został rozstrzygnięty, więc wciąż pozostał problem obsadzenia stanowiska.

- Mimo że kandydatka nie uzyskała poparcia większości członków komisji, wójt właśnie jej chce powierzyć funkcję dyrektora szkoły na 5 lat i już próbował nakłaniać nauczycieli z Brudek, żeby zgodzili się na takie rozwiązanie - powiedziała nam czytelniczka, która twierdzi, że to próba nacisku, bo środowisko szkoły w Brudkach jest temu przeciwne.

- To normalna procedura, która wynika z zapisów ustawy o systemie oświaty - wyjaśnia wójt Kowalczyk. - Po remisowym głosowaniu w konkursie, które nie wyłoniło kandydata na dyrektora, korzystając z uprawnień jakie dają mi przepisy oświatowe, poinformowałem o swoich zamiarach grono pedagogiczne podczas wspólnego spotkania wraz z uzasadnieniem swojej decyzji. Dodam też, że w opinii osób delegowanych z ramienia organu prowadzącego kandydatka zaprezentowała się podczas konkursu bardzo dobrze.

Wójt wskazuje na art. 36a ustawy, której ust. 4 mówi: Jeżeli do konkursu nie zgłosi się żaden kandydat albo w wyniku konkursu nie wyłoniono kandydata, organ prowadzący powierza to stanowisko ustalonemu w porozumieniu z organem sprawującym nadzór pedagogiczny, kandydatowi, po zasięgnięciu opinii rady szkoły lub placówki i rady pedagogicznej.

W Brudkach nie ma rady szkoły, a rada pedagogiczna wyraziła opinię negatywną, ale bez uzasadnienia, bez żadnych argumentów, które organ prowadzący, czyli gmina, mogłaby wziąć pod uwagę decydując się na dalsze kroki w tej sprawie - mówi wójt.

Wójt: nie mam żadnego wyboru

W szkole w Brudkach pracuje 11 nauczycieli (nie wszyscy na pełnych etatach). Pełniąca obowiązki dyrektora szkoły nie chce się w tej sprawie wypowiadać.

- Jako dyrektor mogę powiedzieć tyle, że w szkole nie odczuwam oznak jakiegoś konfliktu w związku z tym konkursem, praca przebiega normalnie - mówi Krystyna Wyszyńska.

- Pani Jankowska nie jest po prostu akceptowana przez nauczycieli z Brudek i miejscowe środowisko. Oni woleliby, aby dyrektorem był ktoś z ich szkoły - twierdzi natomiast czytelniczka, która zatelefonowała do redakcji. - Jednak żaden z nich nie ma odpowiednich uprawnień, nie ukończył kursu kwalifikacyjnego.

- Właśnie w tym rzecz, że żaden z nauczycieli z Brudek nie zgłosił się do konkursu - mówi wójt. - Pani Maria Jankowska to bardzo dobra kandydatka. Mieszka w naszej gminie, od lat pracuje w szkole w Jelonkach i ma znakomitą opinię w tej szkole. Jest kreatywna, bierze aktywny udział w życiu szkoły. Znam ją także jako radną gminy w kadencji 2006-2010, była bardzo aktywna, inicjowała wiele spraw ważnych dla lokalnej społeczności. Dobrze reprezentowała w radzie środowisko oświatowe. Jestem przekonany, że bardzo dobrze kierowałaby szkołą w Brudkach Starych.

Nie chcę, jeśli mnie nie chcą

Wójt nie jest jednak pewny, jak zachowa się kuratorium.

- Cytowany przeze mnie zapis w ustawie o systemie oświaty znalazł się tam niedawno - wyjaśnia Rafał Kowalczyk. - Wzmacnia on rolę kuratorium. Jasno z niego wynika, że w razie nierozstrzygnięcia konkursu stanowisko dyrektora organ prowadzący powierza kandydatowi ustalonemu w porozumieniu z kuratorium oświaty. Czyli musi być zgoda obu stron. Wkrótce mam zamiar wystosować do kuratorium naszą propozycję w tej sprawie.

Z kandydatką na dyrektora w Brudkach Starych rozmawialiśmy kilka dni po rozmowie z wójtem (wcześniej była z uczniami na wyjazdowej „zielonej szkole”).

- Mimo, że nie przegrałam tego konkursu, to nie zgodzę się na objęcie stanowiska dyrektora w szkole w Brudkach - powiedziała nam Maria Jankowska. - Nie wiem, dlaczego nie jestem akceptowana przez radę pedagogiczną tej szkoły. Nigdy tam nie pracowałam, od lat jestem nauczycielką w szkole w sąsiedniej gminie. Przed konkursem byłam w Brudkach, rozmawiałam z pełniącą obowiązki dyrektora i usłyszałam zapewnienie, że nikt z ich grona pedagogicznego nie zamierza kandydować. Nie rozumiem więc, skąd to negatywne nastawienie. Zapewniam, że nie chcę być dyrektorem w szkole, w której mnie nie chcą.

Co w tej sytuacji zrobi wójt? Albo znajdzie innego kandydata i przedstawi go kuratorium, albo powierzy komuś pełnienie obowiązków dyrektora na kolejne 10 miesięcy, a potem znów ogłosi konkurs. A wtedy - być może - wystartuje kandydat z grona nauczycieli szkoły w Brudkach, po uprzednim ukończeniu kursu kwalifikacyjnego. I - być może - wygra konkurs, ku zadowoleniu grona pedagogicznego. Może być jednak inaczej, bo przecież ewentualni kandydaci mieli rok na to, aby te kwalifikacje zdobyć i już teraz przystąpić do konkursu.

Skąd niechęć środowiska?

Sprawa ma najwyraźniej swoje drugie dno, bo dużo jest w niej niedomówień. Nie wiadomo, dlaczego nauczyciele z Brudek nie chcą, aby kandydatka proponowana przez wójta była ich szefową. Czy jest w tym tylko niechęć do kandydatki, której nie znają, czy może niechęć do wójta?

W 2013 roku wójt podjął próbę zmniejszenia liczby szkół i zaproponował przekształcenie szkoły w Brudkach Starych w filię Zespołu Placówek Oświatowych w Wąsewie z klasami I-IV. Wzburzyło to bardzo nauczycieli i mieszkańców Brudek, bo druga z małych szkół w gminie - w Rząśniku Włościańskim - miała nadal pozostać, choć było w niej prawie tyle samo uczniów, co w Brudkach. 21 kwietnia 2013 roku Rada Gminy w Wąsewie podjęła uchwałę w tej sprawie, choć negatywną opinię w sprawie przekształcenia szkoły wyraził Mazowiecki Kurator Oświaty, a także ZNP. Wzbudzającą silne emocje uchwałę unieważnił wojewoda, który stwierdził, że narusza ona prawo w istotny sposób. O zamiarze przekształcenia szkoły gminna powinna powiadomić każdego z rodziców uczniów, okazało się, że jeden z nich nie otrzymał zawiadomienia. Wójt nie zaskarżył rozstrzygnięcia wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i szkoła pozostała w niezmienionym kształcie.

Czy to może być powód niechęci mieszkańców do wójta?

- Nie sądzę, by mieszkańcy byli mi niechętni, bo w wyborach w 2014 roku w Brudkach Starych otrzymałem bardzo dużo głosów, więcej niż w wielu innych miejscowościach - mówi wójt Kowalczyk. - Dlatego też jestem zaskoczony, że ktoś próbuje wprowadzać negatywną atmosferę w stosunkach między środowiskiem szkolnym a gminą. W ostatnim czasie gmina istotnie zainwestowała w szkołę w Brudkach. Część strychu została zaadaptowana na dodatkowe sale i łazienki.

Zbudowaliśmy piękny plac zabaw dla dzieci, monitoring, poprawiło się zagospodarowanie terenu wokół placówki. To wszystko po to, aby stwarzać jeszcze lepsze warunki do nauki i pracy. To dowód także na to że na sercu władz gminy leży dobro tej placówki i całego środowiska - dodaje.

Mieczysław Bubrzycki

Pracuję w Tygodniku od 38 lat. Wciąż zajmuję się sprawami lokalnymi, ostatnio - od kilkunastu lat - jestem redaktorem Tygodnika w Ostrowi, ukazującego się w powiecie ostrowskim. Wcześniej w redakcji zajmowałem różne funkcje, byłem m.in. sekretarzem redakcji, kierownikiem działu, teraz jestem redaktorem. Zawsze jednak byłem praktykującym dziennikarzem. I niech tak już pozostanie do mojej niedalekiej emerytury.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.