Ostrołęcki birofil ma ponad 1100 szkieł do picia piwa! [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Anna Wołosz

Ostrołęcki birofil ma ponad 1100 szkieł do picia piwa! [ZDJĘCIA]

Anna Wołosz

Zygmunt Pierzchała zgromadził imponującą kolekcję różnorodnych szkieł do podawania piwa. Wciąż szuka brakujących egzemplarzy do kompletów.

- Ile szklanek i kufli mam w kolekcji? W święta Bożego Narodzenia bliscy pomogli mi liczyć. Wyszło 1100. Teraz pewnie jest już więcej - mówi Zygmunt Pierzchała, birofil z Ostrołęki.

Zbiory zajmują w jego domu osobne pomieszczenie. Na ścianach umieszczono drewniane półki. W rzędach stoją szklanki i znacznie mniej liczne kufle. Na pierwszej półce są te, od których zaczęła się przygoda zbieracza. Wystarczyło mu tylko 20 lat, aby uzyskać tak imponujący rezultat. Pierwsze „szkło” zachował, gdy wpadły mu w ręce szklanki z nieistniejącego dzisiaj browaru „Dojlidy”, spod Białegostoku. Wcześniej miał tylko kilka sztuk.

W cenie egzotyka

Jednak w Polsce przyjmował się powoli zwyczaj picia piwa nie w kuflu w barze lub z butelki w zwykłych szklankach w warunkach domowych, lecz w odpowiednim naczyniu. To cały skomplikowany świat. Browary w krajach, które mają starsze i bogatsze tradycje konsumpcji piwa, od dziesięcioleci oferują kolekcjonerom różne naczynia, otwieracze, podstawki, etykiety, kapsle i inne piwne gadżety. To ogromny przemysł. Nie da się zgromadzić wszystkiego.

Stąd trzeba zdecydować się na jakiś klucz, wg którego będzie budowana kolekcja. Pan Zygmunt poluje na szkło działających w Polsce browarów oraz rzeczy z browarów zagranicznych, jeśli są niezwykłe, szczególnie piękne albo pochodzą z egzotycznych miejsc. Stąd obfite kolekcje marek Tyskie, Żywiec, Łomża, Tatra, Kasztelan, Żubr, Książęce. Są stosunkowo łatwe do zdobycia, to tylko kwestia cierpliwości i pieniędzy. Gorzej ze szkłem zagranicznym.

- Mój syn Tomek, zięć, inni krewni oraz znajomi wiedzą o mojej pasji i przywożą mi szklanki z miejsc, do których się wybierają. Często dołączają zdjęcie, żeby był dowód, że to faktycznie zostało kupione w egzotycznym miejscu i naprawdę pije się w tym piwo. Ostatnio przywieźli mi prezent z Kuby - mówi kolekcjoner.

Obok polskich kolekcji na półkach królują szkła z krajów, które mają bogatą tradycję piwną: Niemiec, Belgii, Irlandii, Czech, Słowacji. Mniej znani piwosze to mieszkańcy Bułgarii i stamtąd pochodzą kufle szczególnie cenione przez kolekcjonera, za wyjątkową urodę i elegancję. Obok rzadkich kufli rosyjskich stoją ciekawostki: szklanki z Japonii, szkła okazjonalne, jak te z Oktoberfest lub edycje specjalne, w tym na mistrzostwa w piłce nożnej i zawody bokserskie. Są nawet szklanki wypuszczone z okazji 96-lecia ostrołęckich elektrowni. Niektóre edycje pozostają wyzwaniem, jak The Art of Bening browaru Holsten. To szklanki z obrazami na wzór prac znanych artystów. Powinno być sześć, brakuje dwóch.

Śledzę aukcje, jeżdżę na spotkania zbieraczy, może w końcu trafię.

Ulubiona jest kulawka

Wizyta u kolekcjonera daje również wgląd w zwyczaje konsumpcyjne. Białe piwa z pszenicy podaje się w szklance weizen, takie, które mocno się pienią w tulipach (z rozszerzonym kołnierzem), aromatyczne ale trzeba lać do sniferów, przypominają kieliszki do koniaku (chodzi o snif, czyli wąchanie), ładne, przejrzyste i pieniste piwa leje się do pokali (prosty kielich). W upale sprawdzają się goblety, czyli skrzyżowanie kufla ze szklanką, w smukłe fluty (flety) leje się pilzner. Są też szklanki w kształcie wielkiego kielicha typu Święty Graal, do picia piwa „jak rycerze”.

Do ulubionych szkieł kolekcjonera należy kulawka, a właściwie kusztyk, bo to wyrób czeski. Nie ma stopki, trzeba ją trzymać w ręku. Nawiązuje do wąskich szklanek z zaokrąglonym dnem, których używali woźnice: wtykali je w szparę, w której zazwyczaj trzymali bat. Są szklanki ze szkła mrożonego, ozdabianego metalem, z wypukłymi wzorami, maleńkie - do degustacji oraz ogromne, tzw. pinty (mają pojemność 1 pinty amerykańskiej, niecałe pół litra).

Kolekcja jest wymagająca. Gościom nie wolno dotykać zbiorów, bo palce zostawiają ślady. Mycie odbywa się co sobotę, w samej wodzie, bo detergenty szkodzą grafice na szkle. Oczywiście, istnieje niebezpieczeństwo stłuczenia. Na pamiątkę utraty w ten sposób kilku rzeczy, kolekcjoner zostawił dno, które zostało ze szklanki. Sam ją upuścił. Ręce już nie te. Kolejna praca, którą trzeba wykonywać, to montaż półek. Na szczęście w pokoju została jeszcze jedna ściana. Mniej wartościowe zbiory, na wymianę, są trzymane gdzie indziej, podobnie jak otwieracze do butelek. Poza tym Zygmunt Pierzchała systematycznie bierze udział w spotkaniach kolekcjonerów. Ma legitymację stowarzyszenia Unikat z Ostrołęki. Jeździ też po Polsce. Najbliższe spotkanie ma w maju, w Wiśle.

Na koniec zdradza małą tajemnicę: sam nie pija piwa ze szklanek.

Piwo najlepiej smakuje z grubego szkła. Lubię czuć ciężar kufla w ręku.

Śmieje się, pokazując osobną półkę, z zestawem zwykłych, barowych kufli, jak z czasów PRL.

Anna Wołosz

Zaczynałam w "Gazecie Współczesnej", równolegle pracując w liceum, jako polonistka. Służbowo interesuje mnie wszystko, co dotyczy problemów wsi. Dlatego równie często, jak za biurkiem, można mnie spotkać gdzieś w polu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.