Piotr Ossowski

Radni nie pozwolili na obniżenie pensji koledze. Sąd: To naruszenie prawa

Radni nie pozwolili na obniżenie pensji koledze. Sąd: To naruszenie prawa
Piotr Ossowski

Dariusz Bralski jest chyba najlepiej zarabiającą osobą w Polsce zatrudnioną na stanowisku dozorcy w spółdzielni mieszkaniowej. W zeszłym roku - jak podał w swoim oświadczeniu majątkowym - zarobił jako dozorca ponad 92 tys. zł.

Dzieje się tak dlatego, że cały czas pobiera pensję wiceprezesa Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej, mimo że przez radę nadzorczą spółdzielni został z tej funkcji odwołany w połowie 2015 roku. A pensję wiceprezesa cały czas pobiera, bo na zmianę warunków umowy o pracę nie zgodziła się rada miasta.

OSM taką decyzję rady miasta zaskarżyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. I właśnie wygrała, choć to nie koniec sądowej batalii. Najprawdopodobniej podczas najbliższej sesji radni zdecydują o odwołaniu się od wyroku WSA i złożeniu skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Radny nietykalny?

Sprawa jest o tyle ciekawa, że dotyczy samorządowców wszystkich szczebli w Polsce. Chodzi o jeden z zapisów ustawy o samorządzie gminnym, który w praktyce oznacza, że radny jest chroniony w czasie sprawowania funkcji - nawet jeśli jest zatrudniony w prywatnej firmie - nie tylko przed zwolnieniem, ale także przed, na przykład, obniżeniem płacy. Pewnie nie wszyscy kandydaci na radnych zdają sobie sprawę z istnienia takiego przepisu, choć pewnie są i tacy, dla których jest to jeden z ważniejszych powodów do ubiegania się o mandat - wszak cztery lata „pewności zatrudnienia” ma swoją wartość.

Jak pokazuje historia batalii OSM z radą miasta (wygrana, choć jeszcze nie ostatecznie) owa „pewność zatrudnienia” nie jest niepodważalna, tyle że w tym przypadku pracodawca musi się uzbroić w cierpliwość i... mecenasów, żeby zwolnić lub zmienić warunki pracy radnemu.

Przypomnijmy, że po odwołaniu Dariusza Bralskiego z funkcji wiceprezesa spółdzielni, OSM wystąpiła początkowo do rady miasta o zgodę na wypowiedzenie radnemu stosunku pracy. Rada miasta nie wyraziła takiej zgody. W kolejnym wniosku OSM zwróciła się do rady o zgodę na tak zwane wypowiedzenie zmieniające. Rada znów się nie zgodziła - i tę właśnie uchwałę WSA uznał za podjętą niezgodnie z prawem. Wcześniej OSM o jej unieważnienie zwróciła się do wojewody mazowieckiego, który z urzędu sprawuje nadzór nad decyzjami samorządów. Ten nie znalazł jednak - w odróżnieniu od sądu - podstaw do unieważnienia uchwały. Zgodnie z procedurami, OSM potem wezwała jeszcze radę miasta do usunięcia naruszenia prawa. To wezwanie pozostało bez odpowiedzi, w końcu sprawa trafiła do sądu.

Rada miasta naruszyła prawo

Wspomniany przepis ustawy o samorządzie gminnym, na który powoływała się rada miasta, nie wyrażając zgody na zmienienie radnemu Bralskiemu warunków pracy, brzmi: Rozwiązanie z radnym stosunku pracy wymaga uprzedniej zgody rady gminy, której jest członkiem. Rada gminy odmówi zgody na rozwiązanie stosunku pracy z radnym, jeżeli podstawą rozwiązania tego stosunku są zdarzenia związane z wykonywaniem przez radnego mandatu.

Czy w przypadku radnego Bralskiego działania spółdzielni (odwołanie z funkcji wiceprezesa i idąca za tym zmiana warunków zatrudnienia) miały związek z wykonywaniem przez niego mandatu? OSM uznała, że w oczywisty sposób nie. Sąd podzielił tę opinię i uznał, że uchwała rady miasta została podjęta z naruszeniem prawa.

W uzasadnieniu wyroku czytamy: Rolą przepisu art. 25 ust. 2 [cytowanego wyżej] jest umożliwienie radnemu skutecznego sprawowania funkcji. Rada miasta nie wykazała w uchwale, aby z powodu wypowiedzenia zmieniającego warunki pracy i płacy (...) radny nie mógł wykonywać swojej funkcji. Podkreślić należy, że ochrona stosunku pracy nie ma charakteru bezwzględnego i Rada Miasta zawsze musi brać pod uwagę okoliczności danego przypadku. (...)

W tej sprawie odmowa wyrażenia zgody nie miała odniesienia do okoliczności powołanych przez pracodawcę, co wynika z uzasadnienia zaskarżonej uchwały, jak i z z treści protokołu z sesji Rady Miasta.

Musi też pokryć koszty

Zgodnie z wyrokiem WSA rada miasta musi dodatkowo pokryć koszty postępowania (797 złotych). Jak już wspomnieliśmy, najprawdopodobniej rada miasta odwoła się od tego wyroku. Na rozstrzygnięcie skargi kasacyjnej przez NSA trzeba będzie jeszcze poczekać. Do tego czasu - czyli do uprawomocnienia się wyroku - radny Bralski będzie pobierał wynagrodzenie wiceprezesa. Niewykluczone, że potem... także. A to dlatego że - jak powiedziano nam w spółdzielni - radny przebywa na wielomiesięcznym już zwolnieniu lekarskim. A pracownikowi pozostającemu na zwolnieniu również nie można zmienić warunków pracy.

Prezes Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej Janina Zambroń nie chce komentować sprawy.

- Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego jest potwierdzeniem, że mieliśmy rację i działania rady miasta były niezgodne z prawem. Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcie - powiedziała nam tylko.

Konflikt obecnych władz OSM z jej byłym wiceprezesem (a dziś pracownikiem) nie jest tajemnicą. W sądach toczą się jeszcze inne sprawy.

Brał pensję i dietę. Będzie zwracał?

Jedna z nich jest o tyle ciekawa, że także dotyczy sprawowania przez Dariusza Bralskiego funkcji radnego. A ściślej - brania za tę, społeczną przecież, pracę wynagrodzenia. Jak stanowią przepisy, dieta radnego jest rekompensatą za utracone dochody w związku ze sprawowaniem mandatu. W praktyce oznacza to, że każdy radny - biorąc udział w sesjach czy posiedzeniach komisji - musi wziąć w pracy bezpłatny urlop. I za utracony w ten sposób dochód dostaje dietę. Taka jest wykładnia przepisów, praktyka bywa różna, zwłaszcza w przypadku radnych zajmujących wysokie stanowiska.

OSM, badając dokumenty z okresu kiedy radny Bralski był jej wiceprezesem odkryła, że urlopów na czas pracy w radzie nie brał. A dietę za „utracone dochody” owszem. W związku z czym pozwała go o zwrot ponad 6,7 tys. zł, zdaniem OSM, nienależnego świadczenia za pracę. Skąd taka kwota?

OSM skrupulatnie wyliczyła dokładny czas (na podstawie listy obecności na sesjach rady miasta, z dokładnością co do godziny), który wiceprezes spółdzielni Dariusz Bralski spędził na sesji rady miasta, czyli nie był w pracy. I wyliczyła procentowo, ile w tym czasie „nie zarobił” w OSM. Wyszło po około 200-300 zł za jedną sesję (z zasady odbywają się one raz w miesiącu). W sumie w okresie od marca 2013 do maja 2015 wiceprezes Dariusz Bralski - nie będąc w pracy - pobrał wynagrodzenie w wysokości prawie 7 tys. zł. Nienależne - tak uznała OSM i pozwała radnego do zwrotu tej kwoty. Sprawa toczy się przed sądem, o jej wyniku poinformujemy.

Piotr Ossowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.