Włodzimierz Knap

Skazani na węgiel i mądry wybór

Mamy nie tylko problem z gazem, ale także niewielkie możliwości w zakresie jego magazynowania Fot. fot. Tomasz Bołt Mamy nie tylko problem z gazem, ale także niewielkie możliwości w zakresie jego magazynowania
Włodzimierz Knap

Bezpieczeństwo energetyczne zapewnia nam węgiel. Ale sprawia też kłopoty. Pozostałych surowców i źródeł natura nam poskąpiła. Musimy wiele z nich kupować. Chodzi o to, byśmy mogli je sprowadzać od wielu producentów i wybierali najkorzystniejsze oferty

- Nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o poziom bezpieczeństwa energetycznego Polski teraz i w dającej się przewidzieć przyszłości - twierdzi prof. Jakub Siemek z AGH i PAU, jeden z najlepszych znawców rynku gazu i ropy. Zwraca uwagę, że z jednej strony możemy czuć się w miarę pewni, bo jak mało który kraj na świecie dzięki węglowi możemy być samowystarczalni. Ale z drugiej strony węgiel jest surowcem mającym liche perspektywy, bo przy jego spalaniu do powietrza wydziela się sporo gazów cieplarnianych. A do jego wydobycia w wielu kopalniach trzeba dopłacać z publicznych pieniędzy.

Przede wszystkim jednak własnej ropy mamy tyle co na lekarstwo i nic nie zapowiada poprawy. Gazu w złożach konwencjonalnych, czyli leżących blisko pod naszymi stopami, wystarcza na pokrycie potrzeb gospodarstw domowych. By zaspokoić całkowite potrzeby, musimy blisko trzy czwarte tego surowca sprowadzać z innych krajów, głównie z Rosji.

Gaz zalegający kilometry w głębi ziemi, czyli w skałach łupkowych, jest nadal niespełnionym marzeniem. - Najpierw wydawało się nam, że dzięki gazowi łupkowemu Polska będzie bogata, a gdy pierwsze próby zakończyły się niepowodzeniem, odtrąbiliśmy odwrót. Niepotrzebnie - mówi prof. Siemek. Przypomina, że w USA od pierwszych odwiertów do wydobycia na skalę komercyjną upłynęły ponad dwie dekady.

Energię z odnawialnych źródeł pozyskujemy w stopniu niewielkim. Energetyka atomowa też tkwi w powijakach.

Ropa w 90 proc.

- Mało kto uświadamia sobie, że w większym stopniu uzależnieni jesteśmy od dostaw ropy niż gazu z Rosji. Dziś z tego kraju kupujemy ponad 90 proc. ropy, gdy w epoce Gierka ok. 75 proc.- mówi Witold Michałowski, budowniczy gazociągów. Eksperci uspokajają jednak, że kupujemy ropę od Rosji, bo to się nam opłaca finansowo i nie musimy obawiać się bojkotu ze strony Moskwy, bo chętnych na dostawy ropy do Polski nie brakuje. Ksawery Czerniewicz z Ośrodka Analiz Strategicznych przypomina, że dekadę temu pojawił się pomysł importu ropy z Azerbejdżanu przez przedłużenie ropociągu Odessa-Brody do Polski. - Na zapowiedziach się skończyło - boleje Czerniewicz.

Z gazem sytuacja jest inna

Zużywamy go ok. 16 mld m sześc. rocznie. Ze złóż własnych wydobywamy 4,2 mld m sześc. Resztę sprowadzamy. Do 2022 r. na mocy umowy z Rosją kupujemy z tego kraju 10,2 mld m sześc. gazu rocznie, z czego 85 proc. musimy odbierać według zasady „take or pay”, czyli trzeba za niego płacić, nawet jeśli nie jest nam potrzebny I za ten gaz płacimy więcej niż inne państwa europejskie.

Prezydent Donald Trump chce nam sprzedać gaz wydobywany w USA. - To dobrze, że możemy kupować gaz z USA, bo tym samym uniezależniamy się od gazu rosyjskiego - mówi prof. Siemek. - Warto jednak wiedzieć, że gaz z USA będzie zapewne droższy niż z Rosji, bo transport przez Atlantyk jest kosztowny.

Prof. Siemek zwraca uwagę, że o ile Polacy udźwigną kilku- czy nawet kilkunastoprocentowy wzrost kosztów energii, to dla przemysłu może to oznaczać przegraną w rywalizacji z firmami z innych krajów. Z drugiej strony przypomina też, że Rosja, by przetrwać, musi sprzedawać surowce energetyczne, bo z nich osiąga ok. 60 proc. swoich wpływów do budżetu. USA też są zmuszone do sprzedaży gazu, bo stały się największym producentem tego surowca. Mają blisko 200 mld m sześc. nadwyżki rocznie. - Istota sprawy polega na tym, byśmy mieli możliwość sprowadzania do kraju surowców od wielu producentów, ale wybierali tych, którzy oferują nam najkorzystniejsze warunki zakupu - mówi Siemek.

Obecnie większość państw europejskich stawia na gaz rosyjski. W 2005 r. Europa sprowadziła z Rosji 123 mld m sześc. gazu, w 2015 r. 184 mld, a w 2025 r. mają być to 194 mld.

Na szczęście mamy terminal LNG. W nim możemy przerabiać prawie 5 mld m sześc. rocznie gazu. Na razie wpłynął do portu w Świnoujściu jeden tankowiec z gazem z USA. - To pierwsza jaskółka - twierdzi Wojciech Jakóbik, ekspert energetyczny z Instytutu Jagiellońskiego. - Ale pokazuje, że gaz skroplony z USA może być dla nas kolejnym źródłem dostaw.

Podziemne magazyny

Mówiąc o bezpieczeństwie energetycznym Polski, pomija się sprawę pojemności i zawartości podziemnych magazynów gazu. Dziś zgromadzić w nich możemy 2,7 mld m sześc. Taka ilość wystarczyłaby w czasie mroźnej zimy na zaledwie 40 dni. - Powinniśmy mieć magazyny o pojemności co najmniej 4 mld - postuluje prof. Siemek. Ukraina w magazynach może zgromadzić 40 mld m sześc. gazu, Niemcy - 22 mld, Austria i Węgry - po ponad 4 mld m sześc.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 11

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.